poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział XI


   Stała przy oknie patrząc na samotną postać Franka, skąpanego w świetle ulicznej latarni. W umyśle piłkarki kotłowały się najdziwniejsze emocje wynikające z ich pocałunku i faktu, że znowu do tego doszło. Tyle razy powtarzała sobie, że Lampard nie jest odpowiednią osobą i nie powinna robić się przy nim bezmózgą amebą, podatną na jego dotyk i smak jego ust.
Gdzieś z tyłu jej głowy zawsze zapalała się lampka kontrolna, ale zaraz potem dała się ponosić uczuciom. Anglik wywoływał w niej skrajnie różne odczucia od gniewu, gdy dowiedziała się o jego długim jęzorze, bezczelnie rozpowiadającym kłamstwa, aż po burzę hormonów w momencie, gdy zbliżał się do niej żeby po raz kolejny pokazać, jak wielką ma nad nią władzę. Nie chciała tego, bo nawet krótkotrwały romans nie był właściwym rozwiązaniem. Frank należał do facetów, którzy jak ognia unikają stałych związków, ciepłych kapci i rodzinnych obiadów. Miał już dzieci a mimo to nie był ani z ich matką, ani z kobietą z którą zaręczył się potem.
    Nie chciała dla siebie takiego życia, widziała jak rodzice kochają się i trwają ze sobą od niemalże trzydziestu lat.  Sama również chciała doświadczyć czegoś, co było udziałem jej rodziców.  Frank nigdy by jej tego nie dał, poza tym traktował ją  jak chwilową zabawkę, tak jakby była nowym modelem piłki.
    Kładąc się spać nadal myślała o wieczorze i tym, że powinna o swojej "relacji" z Frankiem, opowiedzieć Bambiemu. Czuła, że Polak chce zaangażować się w związek z nią i był odpowiednią osobą do stworzenia miłości opartej na przyjaźni, ale nie czuła przy nim czegoś co Loczek nazywał "wielkim pierdolnięciem".    Łukasz był dla niej niepewnością, bo pomimo tego że nie usychała z tęsknoty, gdy się nie widywali i nie rzucała mu się w ramiona z radości, to był dla nij kimś na tyle ważnym, że bez niego czuła się samotna. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na rodzącą się przyjaźń, ale czy wykluje się z tego zalążek miłości?

   Frank po ognistym pocałunku z Ingą otrzeźwiał całkowicie i miał szczerą ochotę pobiec za Szwedką z zamiarem dokończenia tego, co przed chwilą zaczęli. Nie potrafił ogarnąć relacji jaka panowała pomiędzy nimi. Cały czas powtarzał sobie, że w chwili obecnej musi być samotnym wędrowcem, że nie zniesie kolejnego medialnego związku a potem rozstania z hukiem w blasku fleszy. Dwa poprzednie związki kosztowały go zdrowie i nadszarpnięcie morali, które mocno ucierpiały za czasów jego burzliwej młodości.
    Do tego dochodził zakaz od Harry'ego który ostatnimi czasy chodził obrażony na cały wszechświat a w dużej mierze na swoją prawie eks już żonę. Ironią losu był fakt, że brodaty stał na straży jego reputacji a sam nie potrafił poradzić sobie w życiu prywatnym.
    Taksówkarz wysadził go przy domu, Lamps wyciągnął z kieszeni banknot wręczając go kierowcy. Gdy samochód zniknął za rogiem ruszył w stronę drzwi frontowych, potykając się na wystającej płytce chodnikowej. Zaklął szpetnie pod nosem na złośliwość powierzchni płaskich, które dzisiejszego dnia wyjątkowo się na niego zawzięły. Przez chwilę przeszukiwał kieszenie w poszukiwaniu kluczy, które jak na złość nie chciały dać się zlokalizować. Zdoławszy wejść do środka, wrzucił rzeczone klucze do misy stojącej na komodzie w holu, sam zaś poczłapał do kuchni. W przeciwieństwie do Luiza, jego lodówka była zawsze, idealnie zaopatrzona we wszystko co aktualnie było mu potrzebne. Zawdzięczał to pani Patsy, gosposi która pracowała u niego odkąd sięgnął pamięcią a bez jej pomocy zarósłby brudem i padł z głodu.
    - Po co mi żona?- zapytał sam siebie zaczynając markować w lodówce. Wyciągnął z niej pęto polskiej kiełbasy, zasiadł przy kuchennej wyspie i rozpoczął konsumpcję. Polska kiełbasa miała wyśmienity smak i wszystko byłoby dobrze, gdyby ta polskość nie wpierdalała mu się w życie! Najpierw obił gębę polskiemu bramkarzowi, teraz drugi polski piłkarz kręci z Ingą. Jego oczywiście nie interesował ten fakt, ale stanowczo nie miał ochoty, żeby polskość wpierdalała się w jego pogmatwane życie osobiste. Ale z kiełbasy jednak nie zrezygnuje!
    Po zaspokojeniu gastrofazy, wypiciu butelki mineralnej i wejściu w kosz na śmieci postanowił udać się pod prysznic. Ten dzień stanowczo powinien dobiec końca i przestać podkładać mu pod nogi wystające kostki oraz rzucać w ramiona Ingę Bergman.
Całowanie Szwedki było dużo przyjemniejsze od upadków, ale niechybnie do niego prowadziło.

    John prosto z bazy treningowej Chelsea udał się do swojego londyńskiego lokum, znajdującego się kilka przecznic od willi Hugh Granta. Pasowali do siebie obaj pomimo stałych związków lubili pokręcić coś na boku z tym, że Hugh podobnie jak Lamps nie pozwolił założyć sobie na palec GPS'a przez śmiertelników zwanego obrączką ślubną.
    Kapitan spojrzał na palec wskazujący, lewej dłoni na którym lśnił dowód zawarcia związku małżeńskiego z Toni.
Pamiętał dzień ślubu i szczęście malujące się na obliczu jego świeżo poślubionej małżonki. Jaki był w niej zakochany, mogli nie wychodzić z łóżka przez tydzień, żadna kobieta nie zatrzymała go tak długo w sypialni. Szczęście uleciało, gdy Toni stała się matką a jego przestawiła na boczny tor. Po ciężkim dniu treningów marzył o romantycznych wieczorach a nie brudnych pieluchach i rozdartych niemowlakach. O bzykanku mógł tylko pomarzyć!
    Toni uważała, że raz w tygodniu to wystarczająca ilość, by podsycić ogień ich namiętności, nie zważając na to, że on miał swoje potrzeby. Lubił seks, lubił zatopić się w kobiecym ciele, wypić szampana po i rozmawiać do białego rana. Jego żona ograniczała się do leżenia pod nim jak męczennica a potem zasypiania ze zmęczenia. Czuł się przy niej nie jak jurny facet po trzydziestce, ale jak stary ramol w trakcie emerytury, którego maszt staje tylko przy pomocy niebieskich tabletek.
    Nie chciał takiego życia i dlatego zaczął ją zdradzać, pech chciał że na jednej z imprez napatoczyła się dziewczyna kolegi z Chelsea. To był tylko jeden numerek, wcześniej sypiał z zaufanymi kobietami, Toni nigdy nie dowiedziałaby się o jego leczniczej kuracji. Cieszyła się, że odżył i zaczął uczestniczyć w wychowaniu dzieci w stopniu większym niż płacenie za nie. Gdy dowiedziała się o jego licznych romansach, zwłaszcza tym rozpowszechnionym przez media zagroziła rozwodem. Przez jakiś czas starał się wskrzesić dawny płomień ich miłości.  Frank doradził mu terapię małżeńską na którą John niechętnie się zgodził. Przez rok cierpiał w duszy i nie wyrwał się na ani jedną imprezkę, gdzie jakakolwiek kobieta mogłaby go zwieść na pokuszenie.
    Był z siebie dumny! Aż do pamiętnego meczu Ligi Europejskiej w Amsterdamie w której Chelsea pokonała Benficę, wygrywając tym samym puchar. Po meczu rozpoczął się cykl imprez rozpoczynając od Amsterdamu a kończąc imprezą klubową w Londynie. Toni była tylko podczas finału, puszczając go samego na wszystkie inne bankiety. Wtedy poznał Stacy a właściwie pierwsze co poznał to jej biust, który podtyknęła mu potykając się o kabel od nagłośnienia. Jeszcze tej samej nocy kochali się w jacuzzi jednego z londyńskich hoteli. Romantyczna idylla trwała miesiąc, aż nie napatoczył się paparuch z Daily Mail i zrobił im zdjęcia. Rozpętała się kolejna afera po której Toni zagroziła rozwodem z orzeczeniem o jego winie i zabraniem mu dzieci. Kochał syna i córkę , nie potrafił też myśleć o samotnym życiu takim jakie było udziałem Franka.
    Toni po raz kolejny wybaczyła mu zdradę, dając wolną rękę a częstymi wyjazdami wystawiała go na kolejne próby. Musiał na jakiś czas przystopować i zacząć zaprzyjaźniać się ze swoją prawicą.
Był już pod domem, gdy na wyświetlaczu jego iphone'a wyświetliła się koperta. Nie miał zapisanego numery z którego wysłano wiadomość.

"Dzisiaj w klubie Cocomo na Baker Street 321. Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia! AM" 

Nie znał żadnego AM i szczerze mówiąc nie za bardzo miał ochotę poznawać tę osobę.

"Przykro mi, ale się nie skuszę." - odesłał wiadomość zwrotną. 

" Nie proponuję Ci romansu John. Dużo zyskasz na tym spotkaniu, pomogę Ci zemścić się na Lampardzie. Nie pytaj o nic więcej, wkładaj dupsko w furę i przybywaj!" 

   Pomysł utarcia nosa Lampsowi był kuszący a osoba, która wysłała mu smsa musiała znać przyczynę ich kłótni. Nie wybaczył przyjacielowi tego, że przy całej szatni zrobił mu karczemną awanturę o jakąś szwedzką dupę. Laska dowiedziała się o tym, że została zaliczona i pewnie nie chciała Frania znać. A    Lampard zachowywał się jak pierdolony idiota, który dba o cnotę swojej wybranki. Najśmieszniejsze jest to, że od Szczęsnego wiedział, że lasia prowadza się z Fabiańskim. Czy Frank to naiwny debil? Broni czci takiej dziwki a przy tym naraża ich przyjaźń dla jej dobra? Tego John znieść nie potrafił, Frank był dla niego kimś ważnym i jego zdrada bolała bardziej niż wyprowadzka Toni. Faceci powinni się wspierać a nie napadać na siebie o właścicielkę fajnej dupy i jędrnych cycków.
   Postanowił pojechać na Baker Street i dowiedzieć się kim był adresat tajemniczego smsa.  W pośpiechu wystukał na wyświetlaczu numer do korporacji taksówkarskiej, zamiawiając ją w trybie natychmiastowym. Na szczęście był stałym klientem i zanim wyszedł z garażu na podjeździe pod domem stał już samochód. Wsiadł do środka podając taksówkarzowi adres do klubu. Droga nie była długa, plusem mieszkania w dzielnicy Belgravia było to, że wszędzie miał dość blisko. Toni nie lubiła mieszkać w tej części miasta, ale i tak przez większośc czasu przebywała u rodziców w Surrey.
   Cocomo Club nie był modnym przybytkiem jakiego spodziewał się kapitan Chelsea, był raczej undegroundową piwnicą, podobną do tych które widział w Krakowie podczas Euro 2012.
W zaciemnionym wnętrzu, spowitym chmurą dymu ledwie dostrzegł bar, za którym siedział wytatuowany osiłek.
    - Pan Terry?- zapytał barman ze wschodnioeuropejskim akcentem. - Loża numer pięć na końcu koło kibla, ktoś tam na pana czeka.
    - Dzięki. - odpowiedział na odchodnym.
Zmierzał w stronę loży z sercem tłukącym się w klatce piersiowej, jakby za chwilę czekała go ostra jazda bez trzymanki.
     Jak wielkie musiało być jego zaskoczenie, gdy dostrzegł na kanapie psychoterapeutkę Chelsea a zarazem bratanicę Mou, Anję. Kobieta nie przypominała skromnej profesjonalistki, którą spotkał po południu, teraz uśmiechała się do niego seksbomba w opiętej, ognistej sukience. Jasne pukle rozsypały się na nagich ramionach niczym złociste łany zboża. John poczuł jak jego skarb zaczyna pęcznieć, napierajac na materiał dresów. Jaki on był wyposzczony!
Anja spojrzała na zaskoczoną twarz Terry'ego a potem na wybrzuszenie jego spodni na kroczu. Johnny był jedyną osobą, dzięki której będzie mogła zrealizować swój wspaniały plan.
    - Anja?- zapytał zbaraniały.
    - Wyglądałeś zabawnie. - zaśmiała się klepiąc miejsce obok siebie w zapraszającym geście. - Wyglądałeś jak żona Lota, gdy tak z zaskoczeniem patrzyłeś na mnie.
John rozsiadł się wygodnie, czując jak przygnębienie całkowicie go opuszcza. Patrzył na Anję jak pies na kawał smakowitego mięsa, podanego pod sam nos.
    - Nie wiedziałem, że to ty. - dłoń Johna zanurkowała pod stół, obejmując kolano panny Mourinho. Ona zaś uśmiechnęła się jeszcze szerzej, strącając rękę Anglika jakby była owłosionym pająkiem.
     - Powściągnij swojego rumaka, Johnny. - zbliżyła wargi do jego równocześnie błądząc dłonią w okolicach jego rozporka. - Wiem, że masz ochotę na dymanko, ale nie po to cię tutaj zaprosiłam. - odsunęła się od niego, słysząc przeciągły jęk zawodu.
    - To po co mnie tutaj zapraszasz?- niemalże zawył z zawodu.
Zaśmiała się cicho, odpalając cienkiego papierosa. Przez chwilę przytrzymywała w płucach drażniący dym a potem wydmuchała obłoczek wprost w twarz piłkarza.
    - Napisałam ci, chcę ci pomóc w zemście nad Frankiem.
    - Ale jaki ty masz w tym interes?- zapytał zdezorientowany. - Widziałaś go dzisiaj pierwszy raz w życiu!
Zaśmiała się chrapliwie.
    - Znam Franky'ego od jakiegoś czasu i powiedzmy, że zranił moje uczucia. - obrysowała krwistym paznokciem kontur ust Johna. - A wiem, że ty też jesteś smutny z powodu awantury w szatni. Wujek o wszystkim mi opowiedział i dlatego jestem chętna do pomocy.
    - Co z tego będziesz miała?
    - Satysfakcję a także twoją, dozgonną wdzięczność. - przysnunęła się bliżej całując chętne usta Johna. Usiadła na nim okrakiem, ocierając się o jego nabrzmiałe krocze. Prawie zawył z ekstazy, ale w chwili w której chciał zmacać ją bardziej odsunęła się.
    - Jezu, jesteś okrutna!- dopadł do szklanki z drinkiem, pociągając z niej tęgi łyk. Czuł ulgę, gdy alkohol zaczął krążyć w jego żyłach. Będzie musiał puścić w nocy jakiegoś pornola, bo na dymanko nie miał co liczyć.
     - Jestem bratanicą Special One i jak będziesz grzeczny to pokażę ci jaka ze mnie Sexual One. - posłała mu buziaka w powietrzu. - A teraz słuchaj co masz robić.


    Nastał dzień jednych z kilku wielkich derbów Londynu. Na Stamford Bridge stanęły na przeciwko siebie jedenastka The Gunners i The Blues. Mou od rannych przebieżek pohukiwał na zawodników, raczej ich wkurzając niż motywując. Frank i Loczek byli wytypowani do jedenastki meczowej, ale znając wymysły Jose, mogli usiąść na ławce tak szybko jak przemija dobry humor trenera. W szatni panowała raczej wesoła atmosfera, Hiszpanie plotkowali zażarcie w ojczystym języku, Loczek robił sobie sweet focię z Oscarem a     Frank relaksował się muzyką klasyczną.  Jego szafka znajdowała się na przeciwko szafki Johna, ale w tym momencie nie chciał psuć sobie humoru. Muzyka uspokoiła go na tyle, że mógł spokojnie przystąpić do zadania.
    Mecz rozstrzygnął się właściwie już w pierwszej połowie. Samuel wpakował do bramki strzeżonej przez Szczęsnego trzy gole, wprowadzając Mou w stan przypominający u niektórch ssaków radość. W wykonaniu Jose, wyglądało to jak grymas po tym, jak kot nasikał mu do butów, ale Portugalczyk rzadko się uśmiechał.
    Przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę w polu karnym Kanonierów, Terry z premedytacją podciął Franka uniemożliwiając mu wpakowanie futbolówki do bramki. Po zejściu do szatni w Lampardzie zawrzało, nie był dumny ze swojej klótni z Johnem, ale nigdy nie posunąłby się do szkodzenia mu na boisku. Grali w jednej drużynie!
    - Pojebało cię Terry?!- popchnął go z wściekłością. - Mogliśmy wbić im czwartego gola! Jesteś jakąś pierdoloną piątą kolumną Arsenalu?
    - Ja?!- John udawał zdziwienie na tyle nieudolnie, że wszyscy w szatni widzieli jego głupawy uśmieszek. - To, że bliżej ci do emerytury niż do bramki Kanonierów nie jest moją winą. Skup się raczej na swojej dupie z Arsenal Ladies, bo siedzi z kobietami Gunnersów. - zarechotał obleśnie.
    Pięść Franka wypruła w powietrze waląc Terry'ego prosto w nos z którego poleciała strużka krwi, chlapiąc obu kapitanów.
    John zachwiał się upadając na podłogę, podczas gdy Lamps miał ochotę usiąść na nim okrakiem i przyłożyć mu jeszcze raz. W porę jednak nadbiegł Torres i Cech, odciągając go na drugi koniec szatni. Loczek, który również nie mógł znieść obelgi pod adresem przyjaciółki  chciał poprawić to co zaczął Frank, ale Oscar i Cesar w porę go przytrzymali.
    - Odszczekaj to!- krzyknął po portugalsku, zaraz jednak zsumitował się i powiedział to po angielsku.
    - Walcie się! Jedna baba a steruje wami jak cienkimi fiutkami na sznurku! - prychnął Terry.
    - Odpierdol się od nie, Terry! - krzyczał Lampard. - Jeszcze jedno słowo i zamiast na boisko ruszysz do szpitala!
    - No chodź cwaniaczku! - prowokował.
    - Co tu się odpierdala?!- w progu stał Mou razem ze swoim asystentem. Na twarzy Portugalczyka malowała się mieszanina furii i niedowierzania. - Czy ochujeliście doszczętnie? Macie Arsenal na talerzu i w przerwie obijacie sobie mordy? Kto zaczął?
    - Lampard! - poskarżył się Terry.
Bazyliszkowy wzrok Portugalczyka spoczął na rozczochranym Lampardzie, przytrzymywanym przez napastnika i bramkarza.
    - To Terry zaczął,trenerze. - Luiz pośpieszył z wyjaśnieniami.
    - Cała trójka na ławę, Terry od razu Lampard i Luiz w późniejszym czasie. Potem zgłoszę Romanowi waszą niesubordynację i możecie się spodziewać dodatkowych zajęć z psychoterapeutą. A ty- wbił w Franka oskarżycielki wzrok. - Zamiast na jutrzejszy trening, pojedziesz do centrum psychoterapi, gdzie Anja zbada cię dokładnie. Każdy, kto ma problemy z panowaniem nad gniewem będzie leczony!- powiedziawszy to opuścił szatnię niczym król niegospodarnych ministrów.
    Terry usiadł na ławce od razu, Frank został ściągnięty dziesięć minut później a o Loczku Mou chyba zapomniał, bo Brazylijczyk mógł dograć do końca. Mecz zakończył się wynikiem 5:0 Kanonierzy zostali wdeptani w ziemię, zwłaszcza zaś ich bramkarz numer jeden- Wojciech Szczęsny. Spojrzał z wściekłością na fanów Chelsea'a pokazując im środkowy palec.
    Miał w dupie to, że dostanie karę pieniężną, mogli go nawet zawiesić na kolejne mecze. Jego wściekłość potęgował też fakt, że na trybunie dla partnerek Kanonierów siedziała Inga Bergman. Spotykała się ostatnimi czasy z Fabiańskim,ale Bambi utrzymywał że to tylko przyjaźń. Teraz jednak obejmował dziewczynę i ni stąd ni z owąd złożył na jej ustach czuły pocałunek. Wojtek nie mógł tego zdzierżyć, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Chyłkiem zrobił im piękną focię, podkolorowując ją i wrzucając na instagram z serduszkami.
" Kanonierksa miłość <3" - brzmiał podpis z dodatkowym serduszkiem. Niby nic wrednego, ale doskonale wiedział jak szybko zdjęcie obiegnie social media.

_________________________________________________________________________
Witajcie! 
Ponieważ ostatnio trochę nie po drodze mi było z weną, postanowiłam nadrobić zaległości w pisaniu i wrzucić rozdział wcześniej. Wyszło mi przydługo i pewnie fanki Johna będą złe, ale chyba jakoś to przeżyję! :D Mam nadzieję, że nie zanudzam i ta opowieść jednak dla kogokolwiek wydaje się ciekawa. To tyle w tym temacie. 

W dalszej części moich ogłoszeń parafialnych chciałabym zareklamować dwa blogi. Jeden to nowa inicjatywa Laurel Torres i nandos mająca na celu skatalogowanie naszych blogów i comiesięczne nominowanie i wyłanianie najlepszych pisarek i ich blogów. Kategorie przypominają blogowe Oscary i jeśli macie ochotę to polecam serdecznie. Sama również w miarę możliwości będę brała w tym udział. 
Nasz piłkarski świat!  - Link do bloga :)

Druga reklama dotyczy najnowszego dzieła mojej ukochanej Martiny o nazwie Lampard agent 008! Naprawdę blog godny polecenia, nie tylko ze względu na obecność Franka Lamparda. Bardzo serdecznie zapraszam, bo jak same wiecie Martina napisała ze mną Siostrzyczki a także kilka innych równie poczytnych blogów a przy tym sama tworzy genialne opowiadania z kryminałem i grozą w tle. Nowe opowiadanie o Franku zawiera też kilka Fiolkowych pomysłów, więc będę to reklamować na prawo i lewo! 
                           To by było na tyle! Mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca mojego przynudzania! 
                                                                           Pozdrawiam Fiolka :*

7 komentarzy:

  1. Zawsze wiedziałam że Szczęsny jest idiotą, ale tutaj wyjątkowo działa mi na nerwy. Po raz kolejny powtórzę o mojej dozgonnej miłości do loczka. Toż to wspaniałe i kochane stworzonko :) Na ten moment za Ingą i Lampsem kompletnie nie nadążam.

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak, po co Lampsowi żona, przecież ma panią Patsy, hahahhah. a jeszcze te jego rozkminy podczas konsumpcji polskiej kiełbasy. świetne nawiązanie do panów golkiperów, naprawdę! :D
    hohohoohh a z współpracy Johna i Anji to chyba nie wyniknie nic dobrego. już się boję nawet wyobrazić jak oni namieszają. a coś mi się tak wydaje, że namieszają na pewno.
    Wojtek. Szczęsny. brak słów. on też nie pomaga. no, ja jestem bardzo ciekawa co nam zaserwujesz w kolejnym rozdziale a tymczasem już kończe swoją jakże chaotyczną wypowiedź.
    pozdrawiam i życze weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy całej mojej miłości do Chelsea i szacunku do wkładu Johna w klub, to on sam, ze swoim zachowaniem nie jest specjalnym bohaterem. Więc co do mnie, to możesz z niego robić świnię i erotomana.
    "wielkie pierdolnięcie" Loczek mnie z każdym rozdziałem rozwala coraz bardziej :P
    Frank i jego "polskie życie" :D
    A ta cała Anja to chyba za dużo na moje nerwy.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, co napisać, bo rozdział mnie powalił! Zacznę od tego skurczybyka Terry’ego! Jak on tak może? Słucha jakieś Sexual One, która potrzebuje lekarza. Choć w sumie to nawet on by jej nie pomógł. Tak to jest, gdy ma się zbyt wysokie mniemanie o sobie. Czy na ona zrozumie, że nie każdy poleci na jej cycki i tyłek? A Wojtek może dołączyć do tych walniętych ludzi. Teraz to już w ogóle sytuacja się mocno skomplikuje! Czekam z niecierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiełbasa dobra na wszystko!! :D
    Ojejku, strasznie mi sie podoba ten rozdzial jak kazdy Twoj zreszta :p najbardziej podoba mi sie w tym blogu to ze nie 'przesladzasz' zachowan pilkarzy i przez to jest inny ;)
    Co do rozdzialu: John bardzo mi sie tutaj nie podoba... Okazal sie wielkim chamem i dupkiem :/ jeszcze ten spisek z Anją, cos czuje ze nastepny rozdzial szykuje sie mega ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Spóźniona, ale nadrobiła, matko ale się wciągnęłam... Moim ulubieńcem tutaj jest Loczek no jak go nie kochać, a końcówka taka słodka, kochany Bambi. Rozkminy Terry"ego z polską kiełbasą powaliły mnie, leże i nie wstaje po prostu. Już nie lubię tej Anji. I jak John może sabotować przeciwko swojej drużynie... debli jakich mało. Czekam nn. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiełbasa skradła ten rozdział!
    Wielką fanką Johna nie jestem, także pisz o nim co tam Ci tylko przyjdzie na myśl.
    No i ta jego pseudo współpraca z bratanicą Mou zapewne skończy się jakiś armagedonem.
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze typy: "Świetny rozdział- zapraszam do siebie" będą z automatu usuwane. Proszę również o nie reklamowanie swojej twórczości w komentarzach pod rozdziałami do tego służy zakładka SPAM!
Pozdrawiam Fiolka :)