czwartek, 6 marca 2014

Rozdział VIII


   Inga z językiem na brodzie i torbą przewieszoną przez ramię biegła ze stacji metra pod bliźniak w którym mieszkała. Luiz stał przed budynkiem z rękami w kieszeniach, kołysząc się w tył i przód jakby chorował na chorobę sierocą. Na brązowe loki nasadził błękitną, klubową czapkę dopasowaną do pikowanej kurtki. Inga jakby dla kontrastu miała na sobie czerwoną kurtkę z białymi refleksami z logiem Arsenalu na piersi.
    - Wyglądamy dość specyficznie. - David przywitał się z przyjaciółką biorąc od niej torbę. - Wchodzisz na górę czy od razu jedziemy na zakupy?- zapytał.
    - Załatwmy od razu zakupy. - odpowiedziała
    - No to w drogę!- wysupłał z kieszeni kluczyki odblokowując guzikiem drzwi do wozu. Po piętnastu minutach zajechali pod Tesco. Kilku kibiców rozpoznało Luiza błagając go o podpis i zdjęcie, Inga czuła się zszokowana bo jeden z chłopaków rozpoznał w niej piłkarkę Arsenal Ladies.
    - Jest pani świetna!- wyszczerzył się do zdjęcia robionego przez Davida. - Pan też, ale jestem fanem Arsenalu.
    - Muszę to jakoś przeżyć. - oddał nastolatkowi smartfona.
    Dalsza część zakupów przebiegła spokojnie, po kilkunastu minutach wychodzili z supermarketu z siatami wyładowanymi zakupami.
    David pomógł przyjaciółce w zaniesieniu zakupów do jej mieszkania, jednak zaraz potem ulotnił się niczym metaforyczna kamfora. Nienawidził gotować a na pomoc kuchenną również się nie nadawał, poza tym przed nadejściem dziewcząt z Arsenal Ladies musiał się odstrzelić.
    Inga przygotowała trzy dipy, do kolorowych misek z Ikei wysypała pikantne krakersy i chipsy, które zamierzała obsypać solidną porcją żółtego sera i zapiec w mikrofali. David obiecał zamówić pizzę, gdy dziewczyny już przyjdą. Dzisiaj nie mogli sobie pozwolić na nadmierne opilstwo musiało więc wystarczyć chilijskie wino, piwo i Somersby.
    Po przygotowaniu poczęstunku, piłkarka w ekspresowym tempie udała się pod prysznic ciesząc się w duchu, że nie ma długich włosów. Zabiegi pielęgnacyjne i kosmetyczne zajęły jej całe dziesięć minut, kolejne pięć wygrzebanie z szafy jeansów i t-shiru. Loczek czekał już na nią w salonie zajadając się żelkami w kształcie misiów.
    - Myszkowałeś mi w szafce kuchennej!- wskazała w niego oskarżycielskim palcem.
    - Byłem głodny. - wystawił jej język w dalszym ciągu pałaszując żelki.
    - Trzeba było zrobić sobie kanapkę, albo zjeść chipsy.
    - Byłem głodny na słodkie!- przekonywał z rozbrajajacą szczerością.
    - Luiz jesteś niemożliwym przypadkiem, całkowicie beznadziejny. - dała spokój. W końcu utrata żelek nie była aż tak dotkliwa a jak będzie u niego z wizytą to zje mu wszystkie tik taki, które poupychał w szafce nad zlewem.
    - Takiego mnie kochasz. - uśmiechnął się szeroko, pędząc na dół gdyż nadchodzili pierwsi goście.
Okazało się, że na dole czeka spora grupka dziewcząt odzianych w kolorowe płaszcze. Luiz zachichotał witając się z każdą i flirtując w niemożliwy sposób. Impreza rozkręcała się na dobre, nie było tylko Ciary, która miała przyprowadzić kolegę i Maty. Ten zjawił się po godzinie z wypiekami na twarzy i butelką szampana w ręce.
    Posłał Indze maślane spojrzenie, jednak nie miał sposobności żeby gospodyni zajęła go konwersacją, gdyż przysiadła się do niego Faye. Po kilkunastu minutach Hiszpan rozluźnił się na tyle, że dyskutował z Angielką o literaturze jej kraju.
    - To mól książkowy. - Luiz szepnął do Helen konspiracyjnie. - Płacze na Titanicu!
    - Sam płaczesz na nim Loczku. - wyzłośliwiła się Inga.
    - Wcale nie! Wpadł mi do oka chips a ty od razu założyłaś, że wzrusza mnie los Leonarda i Kate! - bronił się David.
    - Dobra, dobra... Nie słuchajcie go, Loczek to bardzo uczuciowe zwierzątko. - Szwedka pogłaskała go po lokach niczym ukochanego psiaka.
    - A może zatańczymy?- zaproponowała Yvonne.
    - Jestem za!- dodała Helen.
Reszta dziewczyn podłapała pomysł, David puścił na cały regulator najnowszy przebój Pharella Williamsa- Happy.
   Towarzystwo poczęło się wyginać i podskakiwać, Loczek podskakiwał jak sprężyna, okręcając w sambie poszczególne koleżanki Ingi.
    - Because I’m happy. - wykrzyczały dziewczyny.
    - Clap along if you feel like a room without a roof - odśpiewał David.
Because I’m happy - klasnęła Inga.
Clap along if you feel like happiness is the truth - odśpiewały dziewczyny.
    Wszyscy kręcili się po salonie, wpadając na siebie jak kolorowe piłki. Szwedka nie zauważyła, że ktoś wcześniej dzwonił do drzwi a w progu stanęła Ciara w towarzystwie wysokiego bruneta o nieprawdopodobnie ciemnych niczym u jelonka oczach.
    Inga zahamowała przed towarzyszem koleżanki, zarumieniona i potargana jakby przed chwilą wyszła z karuzeli.
    - Cześć. - uśmiechnęła się szeroko. - Jestem Inga.
    - Bam...to znaczy Łukasz. - odpowiedział jej rozbawiony. - Ciekawa impreza.
    - No to przedstawianie mamy z głowy, pogadajcie sobie a ja lecę przywitać się z resztą. - Ciara rozsiadła się koło Davida dając mu się kokietować. Inga spojrzała na Loczka otoczonego przez niewiasty niczym przedszkolaki kłębiące się koło wychowawczyni. Mata i Faye zniknęli gdzieś razem a lekko onieśmielony     Łukasz podążył za Ingą do kuchni, osłoniętej od salonu aneksem. Z pomieszczenia obok co rusz słychać było wybuchy śmiechu dziewcząt zabawianych przez Brazylijczyka. Obrońca Chelsea był w siódmym niebie, on i tabun rozchichotanych dziewcząt czyli coś co tygrysy lubią najbardziej.
    Tymczasem Inga bezskutecznie próbowała się dodzwonić do pizzerii.
    - Może byśmy zrobili pizzę?- zaproponował bramkarz Arsenalu.
    - A potrafisz?
    - Jeśli tylko masz składniki to możemy coś podziałać. - uśmiechnął się szeroko.
Inga skapitulowała, ten chłopak był tak sympatyczny i tak różny od bezczelnego Lamparda. No właśnie Lampard! Zawsze musi wcisnąć się w jej myśli, już to robiło z niego irytujący okaz.
    - Drożdże, ciepła woda i olej do jednej miseczki. Mąka i trzeba to wszystko rozmieszać, wyrobić i zostawić do wyrośnięcia. Widzę, że masz w szafce specjalną miskę do ciast drożdżowych. - wskazał błękitno- białe plastikowe naczynie z gumowaną pokrywką. - Do przetartych pomidorów dodamy bazylię i czosnek, będzie sos. Masz mozarellę?
    - Mam. - wyciągnęła z lodówki pokaźny kawałek sera. - David za nią przepada, robię mu czasem zapiekanki na kolacje.
    - Darmowa kuchnia sąsiedzka?- zapytał pracowicie ugniatając ciastko.
    - Coś w tym stylu. - odpowiedziała podając mu olej.
    - Widziałem cię ostatnio w akcji. - spojrzał na nią. - Jesteś świetna, idealnie wpasowujesz się w koncepcję arsenalowskich dziewcząt. Nawet Wojtek Szczęsny był pod wrażeniem.
    - Nie omieszkał tego pokazać. - burknęła.
    - Słyszałem co mówi o tobie w szatni. Nie powinnaś się przejmować, Wojtek jeśli chodzi o kontakty z kobietami jest jak dwuletnie dziecko, któremu zabrało się zabawkę.
    - Zachowuje się jak buc. - Inga nie chciała przyjąć usprawiedliwiania chamstwa kolegi Łukasza.
    - To prawda. Ale wszyscy puknęli się w czoło. Arsene kazał mu ciebie przeprosić, ale Wojtek jest butny jak urażona nastolatka. Pewnie mu głupio.
    - Powinno mu być głupio. - Inga zacięcie kroiła mozarellę.
    - Może zmieńmy temat. - zaproponował pojednawczo.
   
    Inga przytaknęła nie chcąc kontynuować rozmowy o koledze Łukasza. Bambi okazał się świetnym rozmówcą, bardzo oczytanym i zaznajomionym z historią Londynu. Podczas wypiekania pizzy umówili się na wycieczkę do Tower, które Inga zawsze chciała obejrzeć.
Bramkarz Arsenalu zaimponował Szwedce wiedzą i sposobem bycia, był bardzo różny od nachalnego Szczęsnego, wkurzającego ją Lamparda i rozbrykanego Loczka.
    Towarzystwo przyjęło wejście pizzy z głośnymi pogwizdywaniami. Po posiłku dziewczyny postanowiły wyciągnąć Davida na dyskotekę, nazajutrz zarówno Arsenal Ladies jak i Chelsea miały wolne. Inga wolała zostać w domu, zaś Mata i Faye przepadli na długo zanim na stół wjechała pizza. Komórka pani kapitan milczała jak zaklęta a i Juan nie odbierał swojej. Łukasz został z Ingą zgłaszając się jako pomocnik do sprzątania. Potem grzecznie się pożegnawszy zniknął w taksówce, którą wcześniej zamówił.

    Kilka dni później Frank zły na cały otaczający go wszechświat rozsiadł się na kanapie w swoim ekskluzywnym salonie, oglądając wiadomości.
    Dzień wcześniej wrócił do gry po miesięcznej przerwie i znów musiał się poddać, gdyż jego biodro odmówiło mu posłuszeństwa. Dwa tygodnie pauzowania i kolejna frustrująca sytuacja w jego życiu. W dodatku Luiz nieopatrznie chlapnął, że jego sąsiadka coraz częściej spotyka się z drugim bramkarzem Arsenalu- Łukaszem Fabiańskim.
    Nie powinno go to interesować, bo Inga była tylko znajomą, która wybitnie działała mu na nerwy i która jeszcze nie tak dawno leciała na niego, ale coś w całej tej sytuacji bardzo go wkurzało.
Fabian był starszy od Szwedki zaledwie o pięć lat a nie jak on o dwanaście. Po co w ogóle roztrząsa zawiłości wiekowe między nim, bramkarzem Arsenalu i Ingą? Czuł, że dopada go kryzys wieku średniego. W dodatku wysiada mu biodro i boli kopano. Co za paskudny dzień!
    Z rozmyślań wyrwał go dźwięk dzwonka, po którym nastąpiło spektakularne wejście jego managera. Brodaty rozsiadł się na kanapie, odpalając z elektrycznej zapalniczki kubańskie cygaro.
    - Coś taki pochmurny, Franiu?- zapytał jakby nigdy nic. - Będziesz żył staruszku.
Lampard zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
    - Nie jestem stary!- niemalże warknął.
Nie dość, że miał skopany dzień, przeżywał kryzys wieku średniego to jeszcze jego własny manager dokopuje mu w taki sposób.
Harry spojrzał na podopiecznego z zaskoczeniem.
    - Źle spałeś kociaczku?- huknął donośnym basem. - Napij się whisky i ci przejdzie. Myślę, że zachowywałeś się w miarę grzecznie i możesz pokazać się na mieście z tą swoją skandynawską boginią o ile na horyzoncie nie będzie Szczęsnego i jego parszywej mordy. Swoją drogą myślałem, że Polacy są bardziej urodziwi.
    - Inga nie jest moją boginią!- powiedział trochę nazbyt wybuchowo. - Poza tym chodzi z urodziwszym od Szczęsnego Polakiem! - syknął ironicznie.
     Harry zamarł z cygarem w dłoni, niczym filmowy don Corleone. W jego zielonkawych oczkach zalśniła złośliwość. To taka para kaloszy! Piłkareczka zaczęła spotykać się z innym, młodszym chłopcem i to jest powód złości Frania.
    - Złamane serce, brylanciku?- zaciągnął się dymem. - Nie rób z siebie ramola, byle jaki jelonek nie odbije ci laski!
    - To nie jest moja laska!- powtórzył Lampard.
    - Dlaczego się tak złościsz Frankie?- Harry zdziwił się na pokaz. Nie od parady nazywają go starym lisem i wiedział dokładnie co się kołacze po łepetynie Lamparda.
    - Bo mnie wkurzasz!
    - Nie wkurzam cię, jak przyszedłem to już byłeś podminowany jak moja eks małżonka przed okresem. Powinieneś umówić się z tą blondyneczką a tak użalasz się i jęczysz jak niezdrowa dupa!
    - Nie jęczę!- żachnął się Lamps. - Odpoczywałem a ty przylazłeś i pieprzysz mi jakieś farmazony.
    - A co ty jesteś nietykalna dziewica i nic ci nie można powiedzieć?- brodaty zapytał z jadowitą słodyczą.
    - Odpieprz się Harry. Chcę zostać sam! - mruknął Frank.
   Manager podniósł z kanapy swoje sporych rozmiarów cielsko, zgasił papierosa w niedopitej szklance whisky, po czym bez słowa wyszedł z salonu Lamparda. Niech w końcu ten angielski gołodupiec umówi się z tą piłkarką, bo on nerwowo z nim nie wytrzyma!


__________________________________________________________________________
Witajcie!
Nie było mnie dwa tygodnie i narobiłam zaległości w waszych i swoich opowiadaniach. Nie cierpię przedwiośnia bo albo jestem chora, albo zagoniona, albo mój komputer odmawia współpracy. Jeśli jeszcze do którejś z Was nie zajrzałam to wyrażam głęboki żal i idę się samoubiczować, ale nie nadążam! 

Ale rozdział jest! Bambi się pojawił i chyba trochę namiesza w kotle. Czekam na Wasze opinie i powoli lecę nadrabiać blogi na które jeszcze nie dotarłam! 
Załączam focię kucponkowo- smutnego Franusia!
                                                                          Pozdrawiam Fiolka :*


9 komentarzy:

  1. Loczek jak zwykle miażdży system, żelkowy skrytożerca jeden. Chyba został niechcący gwiazda tego opowiadania :D Bambi wyszedł przeuroczy i niezmiernie pomocny (uwielbiam facetów, którzy umieją gotować), natomiast bóle duszne Lampsa mnie niemal rozczulają. Taaaki zazdrosny, och maj :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Loczek wymiata! Najlepszy z najlepszych. Pro po Bambiego cieszę się, że jest. To mój ulubiony zawodnik Arsenalu. Czuję że namiesza, ale też pokłóci sie z Wojtekiem. W każdym razie na pewno będzie się działo. Jestem tego pewna:)
    darmohrajphoto.blogspot.com
    amorprohibit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. hah, no proszę Łukaszek się pojawił! można powiedzieć taka miła odmiana od bucowatego Szczęsnego. :D niby Inga i Fabiański dobrze się dogadują, te sprawy, ale ja tak sobie myślę/mam nadzieję, że nic więcej z tego nie będzie. przecież ona czy chce czy nie to i tak jest zapatrzona we Franka, nic tego nie zmieni. kto się lubi ten się czubi, jak to ktoś ładnie powiedział :P Lamps też udaje, że to co się dzieje w zyciu Ingi go nie rusza. bo to jest tak, że oni sobie wmawiają jak to drugie jest wkurzające by nie skupiać się na uczuciach którymi się darzą. Franek, Ty nie siedź w domu, nie użalaj się nad sobą tylko leć do Szwedki! :D
    z niecierpliwością czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Frank, serio? No, nie wiedziałam, że z niego taki... przypadek xd Luiz, hahaha, jak ja go tutaj uwielbiam. Cudny rozdział, czekam na kolejny '*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Byłem głodny na słodkie"
    David, kocham cię! Za całokształt. Ale za to szczególnie. Przynajmniej coś nas łączy ;)
    Dawaj duuużo Fabiana ;) I niech mocno namiesza. Żeby się Lamps musiał wykazać.
    Czyżby Juan znalazł jednak sympatyczne zastępstwo za Ingę? Dobrze by było. Bo mu się należy, żeby jakaś fajna laska się nim zainteresowała ;)
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. „Luiz jesteś niemożliwym przypadkiem, całkowicie beznadziejny.” – Padłam, jak to przeczytałam! W sumie to bardzo dobre słowa, które określają Loczka. W sumie to chciałabym mieć takiego przyjaciela, jak on. Wreszcie mój słodki Mata nie jest samotny! Cieszę się, że znalazł sobie towarzyszkę. Przynajmniej Inga nie złamie mu serduszka. Biedny Frank! On na serio ma przekichane. Kontuzje, nieszczęśliwa miłość. Biedactwo! Czekam na kolejny!
    Niezły szablon! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Loczka w takim wydaniu, jest uroczy! Oj, Mata, Mata, coś czuję, że dzisiaj zagra z West Bromem :D W sumie nigdy nie pomyślałabym, że polubię Fabiańskiego, jakiegoś innego bramkarza, który nie jest de Geą albo Casillasem. Franio widać, że jest zazdrosny, ale wszystko zwala na kryzys wieku średniego, przecież on jest ciągle młoda dupa! :D Uwielbiam go ze względu na moją miłość do reprezentacji Synów Albionu.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Widać, że David uwielbia towarzystwo kobiet i w sumie chyba jest w swoim żywiole. Co do Łukasza to myślę, że sporo namiesza między innymi dlatego, że widać Inga go bardzo polubiła, ponieważ wyróżnia się od Loczka, Lamparda i Szczęsnego. Jeśli znowu chodzi o Franka, to wszystko zwala na wszystko inne, a widać, że coś czuje do głównej bohaterki tylko po prostu nie chce się do tego przyznać, ach Frankie :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. heeej :D nadrabiam rozdziały, bo dłuuugo mnie tutaj nie było ;p
    wspominałam już, że uwielbiam Twoje blogi? nie? to robię to teraz :D piszesz niesamowicie ciekawie, nawet teraz ciężko mi było oderwać się aby napisać komentarz, bo od razu chciałam przejść do następnego rozdziału ;p ale wszystko po kolei :D
    no to tak:
    1) Loczek jak zwykle dobrze czuje się w towarzystwie dziewczyn, które nie ma co się oszukiwać: przyciąga jak magnez :D
    2) Bambi i Inga, jejku, jak słodko <3 on do niej zdecydowanie bardziej pasuje niż Frank! jednak myślę, że Lampard baaaardzo namiesza ;p
    3) Jezu, kocham te sprzeczki Frankiego z 'Brodatym' XDDD

    idę czytać następny <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze typy: "Świetny rozdział- zapraszam do siebie" będą z automatu usuwane. Proszę również o nie reklamowanie swojej twórczości w komentarzach pod rozdziałami do tego służy zakładka SPAM!
Pozdrawiam Fiolka :)