środa, 21 maja 2014

Rozdział XV



   Cały Wielkanocny dzień Anja musiała spędzić z rodzinką wuja Jose. Nie miała ochoty na biesiadowanie i słuchanie narzekań Mou jakich to ma niewdzięcznych zawodników i jak zawiódł się na Abramowiczu.
    Rzygać jej się chciało od tych smętów, miała ciekawsze rzeczy do przemyślenia. Właśnie obmyślała plan, jak pogrążyć tę szmatę Ingę Bergman i dobrać się do Franka. Niech tylko nie myśli, że tak szybko wybaczy mu zadawanie się z tą szwedzką kobyłą, musi trochę pocierpieć a skandal nada ich przyszłemu związkowi pikanterii. Lamps był świetny w łóżku a ona lubiła seks pod każdą postacią i w każdej konfiguracji.     Najbardziej kręciło ją to, że Lampard udawał niechęć i niedostępność a w gruncie rzeczy potrafił przelecieć ją jak nikt do tej pory. Mogłaby zaciągnąć do łóżka każdego w Chelsea a przy kilku nie musiałaby się nawet wysilać, gdy tylko na nich spojrzała ich maszty stawały na baczność. Było to nawet zabawne bawić się tymi chłopaczkami udając niewinność, ale każdy z nich wiedział że bratanica The Special One zagięła parol na     Franka Lamparda i nie śmiał wchodzić mu w paradę. Do tego rozsiewane przez Terry'ego plotki o romansie dodawały całej sprawie pikanterii. Było tak jak ona chciała a tymczasem musiała zająć się Ingą i nieszczęśliwie zakochanym Jelonkiem Bambi.

    Frank spędził z dziewczynkami cały dzień, przez większość czasu szukali w ogrodzie prezentów od zajączka. Isla była jeszcze w takim wieku, że bieganie z ojcem po ogrodzie jego domu w Surrey było dla nią frajdą, Luna powoli wkraczała w wiek kiedy zabawy z ojcem schodzą na drugi plan.
    Na świąteczny obiad zajrzały siostry pomocnika Clare i Natalie oraz ojciec Frank Senior. Było sympatycznie i rodzinnie tak jak za czasów gdy żyła jeszcze matka. Chociaż dzień był naprawdę udany, to cały czas rozmyślal o Indze i tym co wczoraj mu wyznała oraz reakcji jaka w nim zachodziła. Czuł każdą cząstką siebie, że kocha tę dziewczynę i najchętniej rzuciłby wszystko i stanął pod jej drzwiami. Musiał jednak poczekać aż Elen przyjedzie po dziewczynki. Ustalili, że w święta będą dzielić się opieką nad córkami więc on spędzi z nimi wielkanocny poranek i popołudnie a wieczorem wrócą do matki.
    Clare zauważyła, że brat cały czas błądzi gdzieś myślami. Od jego menadżera Harry'ego wiedziała, że sprawa przedstawia się beznadziejnie.
    - Cały czas gdzieś błądzisz myślami. - dotknęła delikatnie jego ramienia. - Czy to przez bratanicę Jose?
Frank wzdrygnął się jakby usłyszał co najmniej o związku z modliszką, którą Anja w istocie była.
    - Kto ci opowiedział takie rewelacje?
    - Harry.
    - Chyba dawno nikt mu nie przywalił w ten rudy łeb. Wiem, że Londyn huczy od plotek o moim rzekomym romansie z Anją Mourinho, ale zaręczam ci że nic mnie z nią nie łączy. Chodzę do niej na przymusową terapię na którą wysłał mnie jej ukochany wujaszek.
Clare zachichotała.
    - Terapię? No to pięknie cię wkopali. Ale skoro Anja nie zaprząta twoich myśli to gdzie w takim razie się znajdują?
Lampard westchnął potężnie.
    - Jestem idiotą Cle. Zakochałem się jak maturzysta i właśnie to sobie uświadomiłem. Mam obsesję na jej punkcie, przez całą noc biłem się z myślami i szukałem rozwiązania.
    - A właściwie co chcesz rozwiązywać?- zapytała
    - Ona z kimś się spotyka i boi się powiedzieć mu prawdę, żeby go nie zranić.  W dodatku ta psychopatka Anja cały czas mnie prześladuje i chce ze mną być. Byłem debilem, że posłuchałem Harry'ego i ją przeleciałem.
    Clare nie wierzyła własnym uszom. Wiedziała, że Frank w młodości był zwierzęciem kochliwym a potem rozstał się z dwoma narzeczonymi, ale żeby rozwiązywać problemy za pomocą penisa to nie w jego stylu.
    - Kochany spieprzyłeś sprawę! Co to jest w ogóle za tłumaczenie, że przespałeś się z nią bo kazał ci Harry. Zabrakło ci argumentów? Mówi się nie i idzie się dalej, tym bardziej że kochasz inną. Nie miałeś oporów?
    Lampardowi zrobiło się głupio miał potworne wyrzuty sumienia, ale zrobił to wszystko ze złości, co oczywiscie nie usprawiedliwiało jego koncertowego debilizmu.
    - Nie byłem wtedy zakochany w Indzie! To znaczy nie zdawałem sobie z tego sprawy, po prostu zadziałały emocje, wiem że zachowałem się jak idiota ale nie cofnę czasu.
    Clare nie była usatysfakcjonowana takim obrotem spraw, ale nie zamierzała dawać bratu kazań. Już wyraziła swoje zdanie na ten temat a teraz należało go wesprzeć. Nigdy nie widziała Franka w taki stanie, więc to co czuł do tej Ingi musiało być szczerym uczuciem.
     - Cóż mam ci powiedzieć kochany braciszku, powinieneś o nią walczyć. Na twoim miejscu prosiłabym siostry o zaopiekowanie się Islą i Luną do czasu przyjazdu Elen i pognała do Londynu.
    Oczy Franka rozbłysły szczęściem, wyściskał siostrę biegnąc do pokoju dziewczynek żeby się z nimi pożegnać i obiecać zabranie na następny mecz.

    Do Londynu jechał szybciej niż Fernando Alonso po torze wyścigowym. Zajeżdżając do Hammersmith przez jakiś czas szukał czynnej kwiaciarni a gdy ją znalazł kupił największy bukiet jaki wpadł mu pod rękę. Z piskiem opon zaparkował przed bliźniakiem Ingi i Luiza. Miał ochotę załomotać w drzwi, ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed tym i lekko zapukał.
    Odpowiedziała mu cisza, ponowił więc czynność czekając z nadzieją, że dziewczyna jest jednak w domu.
    Inga po dniu spędzonym z Davidem odpoczywała leżąc na kanapie w salonie. Na jakimś hiszpańskim kanale nadawali telenowelę Miłość i nienawiść. Fabuła była prosta jak budowa cepa i przewidywalna jak kazanie podczas ślubu. Właśnie główny bohater lekko podstarzały amant miał oświadczać się młodziutkiej, zakochanej w nim do obłędu Sonii gdy z korytarza doszedł do niej dźwięk pukania. Zdziwiła się, bo Dawid miał klucze, zresztą wieczorem miała go odwiedzić Nisha. Gdyby czegoś od niej chciał na pewno by zadzwonił.
   Niechętnie otworzyła drzwi a gdy spostrzegła kto stał po drugiej stronie miała ochotę uciec na górę.
Frank widząc reakcję Ingi postąpił krok do przodu, wolną ręką obejmując ją w pasie. Ruchy utrudniał mu sporej wielkości bukiet, który bez namysłu rzucił na podłogę a otwarte drzwi zamknął z buta.
    - Popatrz na mnie Inga.
Zmusiła się żeby na niego spojrzeć, uśmiechając się przy tym blado.
    - Nie ma szans, żeby to między nami się wypaliło?
    - Nie, ale nie powinnaś się tego bać. - jego uścisk był mocny i kojący.
    - Nie boje się. Po prostu nie wiem co mam robić.
    - Pocałuj mnie. - powiedział naglącym głosem.
    - Wiesz, że będziemy tego żałować?
    - Och, na miłość boską!- wykrzyknał biorąc ją na ręce i pędząc schodami do góry w stronę sypialni.
     Postawił ją przy łóżku, czując jak dłoń Ingi muska jego szyję. Nie wahał się ani chwili, pragnął ją przez cały czas jak wędrowiec na pustyni. Przygarnął ją mocno do siebie wpijając sie w jej usta w mocnym i zaborczym pocałunku. Upadli na łóżko ani na chwilę nie przestając się całować.  Frank na krótki moment oderwał się od Ingi, jakby chciał przekonać się w stu procentach, że to właściwa decyzja.
    Dziewczyna nie pozwoliła mu się zawahać, wiedziała że wszystkie mosty za nimi były już zgliszczami. Gra skończyła się w momencie w którym wyznała mu miłość. Teraz to uczucie krążyło w jej żyłach, roznosząc po całym ciele adrenalinę. Kochała Franka i to uczucie było w tym momencie najważniejsze. W pośpiechu pozbywali się garderoby, obdarzając się coraz śmielszymi pocałunkami. Frank błądził ustami po wzniesieniach i dolinach ciała ukochanej, wyznaczając językiem ognistą ścieżkę. Czuła go każdym milimetrem ciała a wrażliwe opuszki palców przy każdym zetknięciu z jego nagą skórą zaczynały pulsować.     Pomocnik pieścił ją, starając się dać jak najwięcej rozkoszy. Każdy dotyk jego ust, języka i palców był napełniony miłością i czułością. Muskał ją czulej niż wirtuoz swój ukochany instrument w końcu oboje nie mogli już wytrzymać napięcia, które przez tyle miesięcy wisiało między nimi. Frank zagłębił się w wilgotne ciało Ingi, rozpoczynając z nią wędrówkę aż na sam skraj zapomnienia. Każdym pchnięciem wynosił ich coraz wyżej i wyżej wznosząc ich ku źródłu niewyobrażalnej wręcz rozkoszy ,rozlewającej się po całym ciele.
Lampard drżąc opadł na posłanie, biorąc Ingę w ramiona z których ona już nigdy nie chciała się uwolnić. Cokolwiek by nie zrobiła, należała do Franka tak jak on należał do niej.



_________________________________________________________________________
Hahaha w końcu nadeszła chwila na którą wszyscy czekali w napięciu. Zaręczam, iż nie jest to kolejny sen Ingi a prawdziwy szał ciał, zmysłów i uprzęży! Mam nadzieje, że Was nie zawiodłam! Miłego czytania! 
                                                                           Fiolka :*

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział XIV

   
     Gdy tylko Frank zobaczył tę kobietę, poczuł jak jakby zimna dłoń przejechała mu po kręgosłupie. Po rozstaniu z Elen i Christiną myślał, że oba te związki były jego porażkami życiowymi, jednak wtedy jeszcze nie wiedział że może go spotkać coś gorszego. Sexual One, jak mawiali o niej koledzy z klubu kobieta pająk, kiedy ma cię w sieci swej możesz się wić a prędzej czy później cię dopadnie. Był kompletnym kretynem słuchając Harry'ego i zaspokajając Anję w jej gabinecie. Obsesja tej kobiety wcale nie zmalała, osaczała go i składała nieprzyzwoite propozycje za każdym razem, gdy przychodził do niej na wizyty. Mou był nieugięty zarówno on jak i Terry do końca sezonu mieli uczestniczyć w terapii a każda nieobecność kończyła się surowymi karami finansowymi. Osobiście uważał, że Mourinho bawił się jego nieszczęściem i celowo nasłał na niego Anję. Seksualna wariatka właśnie widziała jego pocałunek z Ingą i tylko cud mógłby go w tym momencie uratować.
    - Hahaha jak miło zobaczyć, że w szpitalu św Judy kwitnie romantyczna miłość Frank Romeo Lampard i jak mniemam Inga Julia Bergman? Cóż za urocza para! - owładnięta obsesyjną, wręcz perwersyjną furią Anja zaczęła klaskać i śmiać się.
Inga patrzyła na siostrzenicę Mourinho z nieukrywanym zdziwieniem. Nie znała jej osobiście, ale ta dziewczyna nie wyglądała na zdrową psychicznie.
    - Wyjdź stąd. - warknął Lampard.
    - A co boisz się, że wasza hipokryzja ujrzy światło dzienne?- zapytała z udawaną słodyczą, tak naprawdę podszytą fałszem i triumfem. - Cnotliwa Inga Bergman, kanonierska miłość jej i Łukasza Fabiańskiego, który z poczciwego jelonka Bambi ewoluował w dorosłego rogacza. I kto mu przyprawia tego rogi? Ukochana kobieta, to tak smutne że zaraz uronię kryształową łzę!
    - Wypierdalaj!- Lampard ruszył w stronę Portugalki z zamiarem wyprowadzenia jej poza szpital, Inga w ostatniej chwili złapała go za ramię odciągając w swoją stronę.
    - Nie warto Frank. - spojrzała na niego łagodnie. - A pani już podziękujemy to jest szpital nie lokalne targowisko. Nie będę omawiała swojego życia z nieznajomą kobietą, która wyrwała się z bazaru.
Anja poczerwieniała a jej błękitne oczy zwęziły się do rozmiarów wąskich szparek. Była wściekła i zdumiona, ale jakimś cudem zdołała zapanować nad swoim wybuchowym temperamentem. Ta mała Szwedka wywłoka jeszcze pożałuje, że z nią zadarła a na Franku zemści się w wyjątkowo perfidny sposób.
    - Jeszcze się zemszczę! A tobie suko radzę rzucić Franky'ego zanim Bambi dowie się o twojej rozwiązłości!- powiedziawszy to okręciła się na pięcie kierując się w stronę drzwi. Stukot obcasów słychać było jeszcze przez jakiś czas, aż do momentu w którym rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami.
Pomiędzy Ingą a Frankim zapadła krępująca cisza, powietrze zgęstniało jakby zaraz miała nadejść porządna burza z piorunami.
    - Przepraszam za tę wariatkę. - Frank zdecydował się przerwać milczenie. - Ma obsesja na moim punkcie.
    - Słyszałam, że podobno wpadłeś jej w oko, ale nie byłam świadoma tego że jest zdolna do wygadywania takich rzeczy. Łukasz nie może dowiedzieć się o tym niefortunnym pocałunku. - na jej czoło i policzki wypłynął centkowany rumieniec. Było jej wstyd, że znowu dała ponieść się chwili w dodatku świadkiem zapomnienia była Anja Mourinho.
    - Znowu zaczynasz. - przysunął się do niej. - Nim ta wariatka nam przerwała, ustaliliśmy że pragniemy tego samego. - wziął jej dłoń w swoją rękę delikatnie gładząc jej wierzch kciukiem.
    - To ty ustaliłeś. - zaczęła. - Ja nie miałam w tej sprawie nic do powiedzenia.
Dziewczyna czuła jak niebieskie oczy pomocnika przewiercają jej duszę na wskroś. Zdradzieckie ciało nie chciało jej słuchać w lot odczytując sygnały Lamparda, jego dotyk niemalże palił jej skórę. Głupiała przy nim.
    Tę intymną niezwykle intymną chwilę przerwało im trzaśnięcie drzwi w których pojawiła się znajoma sylwetka doktora Johna K. Rucinsky'ego, który kilka tygodni wcześniej opatrywał Ingę.
    - O jak miło was widzieć!- uśmiechnął się szeroko.
    - Co z Davidem?- zapytała Szwedka.
    - Tym ukręconym? Będzie żył, ale zdrowo przygrzmocił o beton. Właśnie zajmuje się nim klubowa lekarka, swoją drogą Franky dlaczego nie mówiłeś mi, że macie w Chelsea wolną i piękną służbę medyczną? - rozbawiony John udawał oburzonego.
Frank przez chwilę nie wiedział o co chodzi, Eva miała męża a fizjoterapeuci są rosłymi facetami.
    - Nisha to wasza nowa lekarka. - Inga wyprowadziła Anglika z niewiedzy. - Przyjechała obejrzeć wasz mecz.
    - O Franiu widzę masz najświeższe informacje. - lekarz dalej kpił. - Pani Inga z Arsenalu wie lepiej od ciebie. No nie ważne...co to ja chciałem wam powiedzieć? - przez chwilę usiłował przypomnieć sobie, zgubiony wątek. Gdy mu się to udało wykrzyknął. - A właśnie! Wasz zakręcony kolega musi odpoczywać, leżeć i pić dużo płynów. Przypilnujcie tego a najlepiej powierzcie go tej piękności. - powiedziawszy to pożegnał się biegnąć gdzieś w pośpiechu.
    Zaraz po ewakuacji lekarza z sali wytoczył się Loczek w towarzystwie Nishy. Nie wyglądał jak człowiek po urazie głowy, miał błogą minę i cały czas głupkowato się uśmiechał.
    - Ingusia!- wykrzyknął entuzjastycznie. - Jedziemy do mnie na imprezkę! Jutro moje urodziny!
    - Masz siłę na imprezy?- zapytała ironicznie. - Powinieneś leżeć.
    - Zgadzam się. - dodała lekarka. - Jako twój lekarz zdecydowanie zabraniam organizacji imprez!
    - Kobiety!- westchnął teatralnie Luiz. - Zaprowadźcie więc mnie anielskie istoty do mej posiadłości.
    - A ja to pies?- wtrącił się Lampard. - Przywiozłem cię tutaj Davidku.
Loczek spojrzał na kolegę z szerokim uśmiechem.
    - Ciebie też zapraszam Lampsiu.

    Grupa ruszyła do samochodu zmierzając do w stronę bliźniaka Ingi i Dawida. Gdy dotarli na miejsce Brazylijczyk został wysłany na kanapę, gdzie miała dotrzymywać mu towarzystwa Nisha. Frank zakasał rękawy i zaczął przeszukiwać lodówkę i szafkę w poszukiwaniu produktów do kolacji. Wespół z Ingą udało im się zrobić zapiekankę z mięsem i warzywami a jako deser posłużyły kruche ciasteczka z Nutellą.     Szwedka zniknęła na chwilę w swoim mieszkaniu przynosząc butelkę chilijskiego wina. Kolacja przebiegła w wesołej atmosferze, Loczek gadatliwy bardziej niż zwykle, był gwiazdą wieczoru. Nisha urzeczona jego talentem komediowym co rusz wybuchała perlistym śmiechem. Inga i Lampard uczestniczyli w żywej rozmowie na wszystkie możliwe tematy, ale cały czas wymieniali ponad stołem wymowne spojrzenia. Około północy po Nishę przyjechała młodsza siostra Zaira, David poszedł spać a Inga ruszyła do siebie w towarzystwie Franka. Stanęli przed wejściem do mieszkania piłkarki i znów zapadło pomiędzy nimi milczenie. Frank wyciągnął z dłoni dziewczyny klucze przez chwilę bawiąc się dołączonym do nich breloczkiem.
    - Muszę iść. - wyciągnęła ku niemu dłoń. - Jutro Wielkanoc, obiecała Davidowi wspólne śniadanie.
    - A ja dziewczynkom, że poszukam z nimi prezentów od króliczka. Jadę rano do Surrey, ale mam wolny wieczór. Dasz się zaprosić na kolację?- zapytał z nadzieją.
Inga pokręciła głową.
    - Wiesz, że spotykam się z Łukaszem. Nie chce być kimś takim jak opisuje mnie Anja. - spuściła wzrok, czując jak do oczu zaczynają napływać jej łzy.
    Lampard złapał ją pod brodę, unosząc jej twarz do góry. Kciukiem, delikatnie otarł łzy skapujące po policzkach dziewczyny.
    - Nie płacz. - szepnął. - Anja to zdzira, zrobi wszystko żeby ci dogryźć. Nie potrafi pogodzić się z tym, że nie wszystko musi mieć.
    - Nie dlatego płaczę Frank. - westchnęła żałośnie. - Będę tego żałować, ale muszę ci to powiedzieć. Zakochałam się w tobie! - odwróciła się na pięcie przekręcając zamek i uciekając do mieszkania.
    Lampard stał na wycieraczce nie mogąc wyjść z szoku, głównie za sprawą tego że to wyznanie nie było mu przykre. On też zakochał się w tej dziewczynie i właśnie zdał sobie z tego sprawę.



_________________________________________________________________
No i w końcu na tę dwójkę spadło oświecenie.
Ale nie bójcie się Anja nie da tak szybko za wygraną! :D
Życzę miłego czytania! 

                                                                  Fiolka :*

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział XIII




    W drużynie Chelsea nadal panował minorowy nastrój wywołany fatalnymi stosunkami obu kapitanów. Atmosfery  w szatni nie poprawiła przegrana z Sunderlandem w przeddzień Wielkanocy.
    Inga oglądała mecz z wysokości trybun w towarzystwie Faye i nowej lekarki Chelsea, którą spotkała w toalecie kilkanaście minut wcześniej.
    Nisha Rhys Jones z pochodzenia Walijka o przepięknej indyjskiej urodzie, którą jak sama przyznała odziedziczyła po babce.
     - Wyglądasz jak gwiazda Bollywood! - rozmarzyła się Kanonierka. - A w ogóle to czym się zajmujesz, bo nie rozpoznaję w tobie dziewczyny któregoś z The Blues?
Nisha uśmiechnęła się ukazując rząd perłowo białych zębów.
    - Związek z piłkarzem? Nigdy w życiu, mój ojciec padłby na zawał! Jestem lekarzem i będę tutaj na zastępstwie, Eva Caneiro od przyszłego tygodnia idzie na zwolnienie.
    - Ciąża?- zapytała Inga.
Lekarka przytaknęła.
    - No to się Terry zmartwi. - zachichotała Szwedka. - David twierdzi, że to jedyna osoba na którą ma w Chelsea ochotę a Eva od kilku lat zaciekle broni się przed awansami z jego strony.
    - Jesteście dziewczynami piłkarzy?
Kanonierki wybuchnęły śmiechem.
    - Jesteśmy piłkarkami zza miedzy, gramy w Arsenal Ladies a Inga chodzi z Łukaszem Fabiańskim,  tutaj jesteśmy przez wzgląd na sąsiada Ingi i sympatię do hiszpańsko- brazylijskiej części tego zespołu. - Faye pośpieszyła z wyjaśnieniami.
    Dalszą część meczu obejrzały razem, wymieniając się uwagami na temat gry i poszczególnych zawodników.
    Po ostatnim gwizdku sędziego Faye zmyła się pod pretekstem randki, zostawiając Nishę z Ingą.
Walijka postanowiła poczekać z Szwedką na przybycie Davida, który miał zabrać piłkarkę do domu, gdyż oboje spędzali święta razem. Bambi wyjechał na dwa dni do rodziny, jego babcia zachorowała i mogły to być jej ostatnie święta. Inga była   protestantką, ale jej rodzina nie miała w zwyczaju celebrować Wielkanocy, ale David podpalił się jak dwuletnie dziecko.
    Nie trzeba było na niego długo czekać, wypadł z budynku stadionu z wilgotnymi włosami przewiązanymi bandaną. Zobaczywszy Ingę począł jej energicznie machać nie zauważając leżącej na chodniku skórki od banana. Sytuacja potoczyła się jak w typowej komedii, stopa Loczka obuta w halówki od adidasa z impetem nadepnęła na rzeczoną skórkę wpadając w poślizg a piłkarz wywinął orła upadając całą dlugością ciała na trotuar. Ból był tak silny, że przez moment widział przed oczami fruwające gwiazdy, układające się w okręg Unii Europejskiej.
    Nisha wypruła do przodu chcąc pomóc zbolałemu Brazylijczykowi. Gdy nachyliła się nad nim, chłopak poczuł jak ból oddala się w nicość a jego ciało ulatuje do nieba. Właśnie objawił mu się ciemnowłosy anioł z aksamitnymi ciemnoczekoladowymi oczyma, wyglądającymi jak te Audrey Hepburn w której kochał się odkąd zobaczył Rzymskie Wakacje.
    - Aniele! - rzekł niemal w uniesieniu.
    - Dobrze się pan czuje? Nie uderzył się pan w głowę?- lekarska spojrzała na Davida z troską.
Inga nie wiedziała czy zacząć się śmiać czy załamywać, Loczek bredził coraz bardziej.
    - Ależ nie! Wyjdź za mnie o słodka istoto! - Luiz próbował wstać, ale zachwiał się niczym okręt na wzburzonym oceanie. Inga pomogła go podtrzymać, ale on jakby nie zauważał jej obecności kompletnie zbaraniał na widok lekarki.
     - Czy z jego głową wszystko ok?- Nisha spojrzała na Szwedkę ponad ramieniem Luiza.
Inga wzruszyła ramionami.
    - Zidiociał w ciągu kilku minut.
    - Aniele tak wiele dla ciebie bym zrobił!- chwiał się Luiz.

    Podczas gdy dziewczyny nie mogły poradzić sobie z ogłupiałym Davidem z budynku wyłonił się Frank. Dojrzawszy Szwedkę jego marsowe spojrzenie złagodniało, nie widzieli się od miesiąca a on szalał z wściekłości. Miał potężnego kaca moralnego po tym jak przespał się z Anją. Nie wiedział co mu wtedy odpieprzyło, nie chciał tego zrobić, ale Portugalka wywoływała w nim wszystkie najgorsze emocje, przez które w młodości był tak niespokojnym duchem.
    - Lampard nie stój jak ten słup i pomóż nam!- Inga gdy zobaczyła wpatrującego się w nią pomocnika.
    - Co mu się stało?- Lamps nie bez wysiłku uniósł w górę Brazylijczyka.
    - Miłość!- zaśpiewał po portugalsku Luiz.
    - Uraz głowy. - dodała rzeczowo Nisha.
    - Jest pani lekarzem?
    - Tak, ale nie pora teraz na wymianę uprzejmości ma pan samochód pod ręką?
    - Zaparkowałem za rogiem. - wskazał głową budynek obok stadionu.
    - Daj kluczyki, ja otworzę samochód a wy spróbujcie go jakoś przetransportować. - Inga zabrała od    Lampsa kluczyki idąc w stronę zaparkowanego audi. Przez chwilę ich dłonie się zetknęły, oboje poczuli ciepło rozchodzące się po ciele. Szwedka postanowiła to jednak zignorować to nie był czas ani miejsce na myśleniu o Lampardzie.
    Pół godziny później David zniknął z pielęgniarką w sali do rezonansu magnetycznego, Nisha mogła wejść do środka, gdyż wcześniej odbywała praktyki na oddziale neurologii.
    Lamps i Inga zostali na korytarzu nie odzywając się do siebie ani słowem. Oboje byli świadomi tego, że długa rozłąka nic nie zmieniła i doraźne środki nie pomogą.
     - Coś między nami jest. - przemówił Anglik. - Nie próbuj się wypierać widzę jak na mnie reagujesz i nie rozumiem tego, że zawracasz w głowie Fabiańskiemu.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
    - Guzik wiesz Lampard. Jestem z Łukaszem bo mi na nim zależy i nic ci do tego. Zajmij się lepiej panią psycholog Mourinho bo cały Londyn widzi że jest na ciebie napalona. - próbowała się odwrócić, ale Frank nie dał się tak łatwo zbyć.
     - Spójrz na mnie do cholery!- syknął przyciszonym i złowieszczym głosem. - To coś między nami zaczęło się na imprezie Davida i trawa cały czas. Możesz sobie wmawiać, że mnie nie pragniesz a ja i tak wiem swoje. Coś nas do siebie ciągnie i doskonale wiesz, że finał tej historii będzie w łóżku moim albo twoim. Zostawiam ci wybór, ale nie udawaj oziębłej bo taka nie jesteś. - zbliżył usta do jej warg. Jego niebieskie oczy zalśniły ogniem.
     - Nic do ciebie nie czuję. - zełgała. - Kocham Łukasza!
     - Przestań!- przyciągnął ją bliżej siebie, jego usta opadły na jej wargi niczym skrzydła motyla. Trzymał ją w ramionach tak jakby była dla niego kimś ważnym, kimś kogo nie chciał stracić. Pozwolila się całować, chociaż z tyłu głowy paliła jej się ostrzegawcza lampka. Wiedziała, że to co czuje do Lamparda skrzywdzi nie tylko nią samą, ale też Łukasza. Chwilę zapomnienia przerwał im stukot obcasów, za rogiem pojawiła się Anja Mourinho mierząc ich morderczym wzrokiem.


______________________________________________________________
Cóż ten rozdział jest poniżej oczekiwać, ale jakoś ostatnio nie mogę się zdecydować co chcę zrobić z moimi bohaterami. Rozjeżdżają się jak chłopaki z pueblo. Mam jednak nadzieję, że dotrwałyście do końca. 
                                                                  Fiolka :)