poniedziałek, 17 marca 2014
Rozdział IX
Przez kolejne dni Inga praktycznie nie widywała Loczka zajętego treningami od rana do wieczora a potem odsypianiem zmęczenia. Znajomość z Łukaszem powoli się rozwijała, spędzali wspólnie czas na przemierzaniu Londynu i odwiedzaniu wszystkich dostępnych w nim zabytków, muzeów i wystaw. Potem najczęściej zachodzili do jakiejś przytulnej knajpki popijając kawę(oboje nie przepadali za herbatą) albo coś mocniejszego. Łukasz opowiadał Indze o swojej sytuacji w klubie o chęci przejścia latem do innego klubu i wywalczenia miejsca w składzie. Szwedka coraz bardziej zaprzyjaźniała się z sympatycznym Polakiem z którym tak wiele ją łączyło. Był zupełnym przeciwieństwem rozbrykanego Loczka, który przez dwa miesięcznej znajomości stał się dla niej niczym starszy brat. Ostatnio był w fatalnym nastroju wynikającym z ze złośliwych uwag Mourinho.
Portugalczyk wiedział o zainteresowaniu Loczkiem, Barcelony i nie szczędził mu docinek.
David nie poskarżył się ani razu, ale Inga w sobotę spotkała w Tesco Cesara Aspilicuete, który opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Podobno wielki Mou chodził wściekły od meczu z Galatasarayem, który Chelsea zaledwie zremisowała.
Arsenal natomiast uległ Bayernowi na Emirates a jedynym pocieszeniem był fakt, że Bambi zastąpił w bramce Szczęsnego. Inga nie życzyła kolegom z klubu porażki, ale jej wewnętrzny szyderca uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczyła schodzacego Wojtka. Miał za swoje w dodatku za obsceniczny gest dostanie mu się od UEFY.
Dzisiejszego dnia po treningu pojechała prosto na zakupy. Kilka dni wcześniej razem z Łukaszem wybrała się po samochód. Nie była za bardzo zdecydowana, ale w końcu postawiła na czerwone Audi TT Roadster. W Anderlechcie mieszkała blisko klubu i nie potrzebowała samochodu, ale Londyn jest wielomilionową aglomeracją i nie posiadanie samochodu w jej wypadku było wielkim utrudnieniem. Czerwone cacko nazwane Zlatanem, jej ulubionym krajowym reprezentantem sprawdzało się bez zarzutu. Piłkarka ucieszyła się, że pod hipermarketem nie było tłoczno, dzięki czemu mogła zaparkować blisko wejścia. Wyciągnęła z torby treningowej portfel, sprawdziła w lusterku kondycję włosów a potem ruszyła w stronę budynku. Przejeżdżając koło poszczególnych działów z artykułami spożywczymi wrzucała wszystko co wystarczy na kilka dni zarówno dla niej, jak i dla Loczka. Pod jego nieobecność zajrzała do lodówki Brazylijczyka, zastając tam tylko światło i resztę skisłego mleka.
Przy dziale ze słodyczami skusiła się na dwie półkilogramowe paczki żelek Haribo, jedną dla siebie i dla Davida. Nie mogła oprzeć się również gwiazdkom Milky Way'a, które oboje uwielbiali wrzucać do parującego cappuccino a potem oblizywać umazaną w czekoladzie łyżeczkę. Brakowało jej kolacji i obiadów z Luizem, ale wiedziała że musi być w formie, żeby ten idiota Mou(nazywany przez nią muł) dawał mu szansę w meczach ligowych a także w Lidze Mistrzów. David nie wyobrażał sobie scenariusza w którym nie zagrałby podczas Mundialu w swojej ojczyźnie. Reprezentacja Szwecji odpadła w barażach z Portugalią, więc nie mogła oglądać rodaków w kraju wielkiego karnawału. Z wdzięcznością przyjęła od Loczka zapewnienie, że wciągnie ją na listę najbliższych, którym podaruje bilety na swoje występy.
Hiszpanie również zapraszali ją na mecze w których będą występować a miała jeszcze w planach obejrzenie Anglików, jeśli ogarnie to jakoś logistycznie.
Myślami była już w ciepłej, kolorowej Brazylii dopingując przyjaciół wraz z tysiącami rozkrzyczanych, kibicowskich gardeł. Marzyła jej się Copacabana, kolorowe drinki i wylegiwanie się nad oceanem. Niestety z marzeniami tak bywa, że wdziera się w nie brutalna rzeczywistość. Tak też było w tym przypadku, ponieważ w wózek prowadzony przez Ingę, wjechał inny. Zderzenie nastąpiło pomiędzy artykułami gospodarstwa domowego i proszkami do prania. Kosz na pranie zleciał z półki, uderzając piłkarkę w bark. Piłkarka krzyknęła łapiąc się za obolałą rękę a winowajca patrzył na nią ze złością. Był nim Frank Lampard, ostatnia osoba którą chciała dzisiaj spotkać. Zdążyła wyprzeć z pamięci newsa, który krążył po szatni Arsenalu, zarówno damskiego jak i męskiego. A tą wstrząsającą informacją, rozprzestrzeniającą się w tempie lotu błyskawicy był fakt, iż wicekapitan The Blues, Frank Lampard zaliczył ją podczas wyjazdu do Milton Keynes. O wspólnym wyjeździe wiedział tylko Loczek i Lamps a przyjaciela nie podejrzewała o rozsiewanie nieprawdziwych informacji.
Tym bardziej, że jeszcze nie przełknęła tego, że przez sen wygadywała głupoty o chęci na baraszkowanie z Lampardem. Naprawdę myślała, że ma jakieś przebłyski kultury i nie powie o tym nikomu.
- Jesteś zagrożeniem nawet prowadząc wózek. - Lampard uśmiechnął się cynicznie.
- Popatrz jak sam jeździsz trąbo jerychońska! - warknęła dziewczyna.
- Ja jak jeżdżę? Wjechałaś w mój wózek bo myślisz o niebieskich migdałach, zamiast skupić się na tym gdzie jesteś!
- Odwal się Lampard! - ryknęła obrończyni. - I złaź mi z drogi, bo zaraz zobaczysz jakim zagrożeniem może być moja pięść w okolicach twojego zakutego łba!
Anglik uśmiechnął się jeszcze szerzej, patrząc na nią jak dorosły pies na szczeniaka, który usiłuje ugryźć go w ucho. Była w tym uśmieszku pobłażliwość i szowinizm, którego Inga nienawidziła w każdym wydaniu.
- Ohoho będziesz mnie biła? A cóż tym razem ci uczyniłem?- zapytał.
- Już ty doskonale wiesz co!- awanturowała się Szwedka. - Twoja niewyparzoną gębę powinien ktoś nasmarować mydłem.
- O co ci chodzi kobieto?- zdziwił się.
Dziewczyna zaszarżowała na piłkarza niczym wściekła kotka. Nie uderzyła go jednak a tylko stanęła na przeciwko wpatrując się w niego z wyrzutem.
- Powinieneś wiedzieć, ale rozwieję twoją sklerozę. Podobno rozgłaszasz wszem i wobec, że zaliczyłeś mnie podczas noclegu w Jeziorze Marzeń! O naszym wyjeździe wiedział tylko David a teraz huczy o tym w Arsenalu i Chelsea! Mam być szczęśliwa, że ludzie myślą o mnie jak o twojej dupie?! - zapytała.
Frank kompletnie zbaraniał, nie wiedząc o czym Inga opowiada. Z jego ust nie wyszło nawet pół słowa o wyjeździe do Milton a tym bardziej noclegu w drodze powrotnej.
- Nikomu nic nie mówiłem. - wykrztusił z siebie. - Może pochwaliłaś się swoim koleżankom, lekko ubarwiając rzeczywistość?
Inga myślała, że zaraz straci cierpliwość i odwinie temu pacanowi.
- Ja miałabym wygadywać takie pierdafony?!- ryknęła. - Prędzej przespałabym się z nogą od krzesła niż z tobą pieprzony szowinisto! - powiedziawszy to zabrała swój wózek i odjechała jak najdalej od zaskoczonego Franka.
Pomocnik patrzył za oddalającą się Szwedką dalej nie mogąc wyjść z szoku. Czuł się tak jakby przed chwilą na głowę zleciał mu fortepian a wokół latały błyszczące gwiazdki. Z tego wszystkiego zapomniał co miał kupić, więc czym prędzej ewakuował się z hipermarketu, pędząc w stronę samochodu. Z parkingu ruszył palac gumy i prawie wbijając się w słup reklamowy na którym o zgrozo widniał sporej wielkości plakat z podobizną Elen. Jego przeszła, niedoszła narzeczona uwielbiała robić z siebie pośmiewisko, biorąc udział w rozbieranych kampaniach. Nie żeby on był święty czy coś, ale jak brakowało jej na życie to przecież mogła zwrócić się do niego. Nie odmówiłby jej pieniędzy, przecież spędzili ze sobą kilka lat i mieli dwie wspaniałe córki. A teraz jeszcze ten jej narzeczony, Andre - jakiśtam, pozostałość po modelce Jordan. Naprawdę czy ta kobieta ma jakiś instynkt samozachowawczy?
Rozmyślając o swoich eks, Lampard przemierzał angielską stolicę z prędkością rajdowca i brawurą kierowcy karetki. Nie zdziwi się, jeżeli fotoradary zrobiły mu kilka uroczych fotek a jego księgowy znowu będzie narzekał na to, że musi płacić za niego mandaty.
W końcu wściekły Frank dojechał pod bliźniak zamieszkały przez Ingę i Davida. Drogę z samochodu pod drzwi obrońcy prawie przeleciał,zatrzymując się nosem przy kołatce. Walnął w drzwi z taką wściekłością, że prawie je rozwalił. Z głębi domu słychać było głos Luiza,powtarzający coś o paleniu.
Frank usiłował jeszcze raz zapukać, ale drzwi otworzyły się znienacka i wicekapitan Chelsea stał przed Brazylijczykiem z uniesioną pięścią.
- Frank?- zapytał zszokowany Dawid. - A co cię do mnie sprowadza, dopiero co wróciliśmy z Turcji. Stęskniłeś się ?
Frank bez słowa wyminął przyjaciela wchodząc do pogrążonego w półmroku holu. Bez słowa wyjaśnienia wszedł schodami na górę, prosto do salonu w którym panował bajzel nie z tej ziemi.
Luiz poczłapał za Anglikiem zdziwiony jego wizytą i mrukliwością. Czy nie spotkał czasem Ingi? Ci dwoje działali na siebie jak czerwona płachta na byka, gotowi rozszarpać sobie gardła. Po aferze z Szczęsnym raczej się nie widywali, za to przyjaciółka Luiza uwielbiała towarzystwo Fabiańskiego. Cały czas opowiadała o nim a przynajmniej było tak jeszcze przed poprzednią kolejką Ligii Mistrzów. Nie widzieli się dobre dwa tygodnie, wymieniając enigmatyczne smsy.
- Kto wie o tym, że zawoziłem Ingę do Milton i spędziliśmy tam noc?- Lamps zapytał bez ogródek. Wyglądał jakby zaraz miał dostać apopleksji.
Luiz zamyślił się zaskoczony pytaniem.
- Ja, ty...Inga...i- usiłował sobie przypomnieć.
- I ? - dociekał Lamps.
- No Hiszpanie i Terry. -przyznał się Loczek.
Lampard wzniósł oczy do sufitu, jakby chciał szukać w nim pomocy. Miał ochotę złapać za długą szyję Luiza i gołymi rękami go udusić a potem podrzucić Mou na pożarcie.
- A teraz wie także Arsenal i szatnia Chelsea a za niedługo przesiąknie to do prasy! - ryknął rozwścieczony. - Zdajesz sobie sprawę coście narobili? Któryś dorobił do tego historyjkę, że przeleciałem Ingę podczas zamieci i wyobraź sobie kto mi o tym powiedział?
- Terry?- zapytał nie mniej wkurzony Loczek.
- Inga!- wrzasnął Frank. - Oskarżyła mnie o przechwalaniu się w szatni, ale miło że poruszyłeś temat Terry'ego. Skąd on wie, bo że chlapiesz wszystko Oscarowi i Hiszpanom jest oczywiste jak zdrady księcia Karola?
Luiz z nerwów zmiął cały dół koszuli a jego twarz nabrała koloru głębokiej purpury.
- Chlapnęło mi się na imprezce, że całowałeś się z Ingą a potem podwiozłeś ją do Milton, ale nie mówiłem o żadnym spaniu. Johnny dorobił sobie do tego swoją własną wersję i jak widać wychlapał wszystko. Inga mnie zabije!- jęknął.
- I ma kurwa jakby powód!- skomentował to Frank. - Ale ty jej się będziesz z tego tłumaczył nie ja! Wybacz jadę ukręcić Johnowi łeb i to u samej dupy!- powiedziawszy to wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, że prawie wyleciały z zawiasów a z sufitu nad nimi spadł kawałek tynku.
Dawid również nie był w dobrym nastroju, będzie musiał kajać się przed Ingą i obciąć sobie ten długi, latynoski jęzor. Nigdy więcej nie zaprosi Terry'ego na żadną imprezę!
____________________________________________________________________
Witajcie kochane!
Znowu mam mega obsuwę i chyba nic na swoje usprawiedliwienie. Ostatnio mój czas jest tak ograniczony, że ledwo nadążam za dobą a i tak wydaje mi się, że ona uprawia sprint a ja lecę za nią zziajana jak polscy reprezentanci za rywalami.
Ale do brzegu! Oddaję pod waszą ocenę nowy rozdział, ciut krótki bo pisany w nagłym przypływie weny w miejscu nie bardzo do tego przeznaczonym. Na dłuższy będziecie musiały troszkę poczekać, ale nie traćcie wiary- jak mawiał mój katecheta.
Wasze blogi nadrobię w ciągu najbliższych dni, nie zapomniałam o nikim!
I jeszcze mała reklama.
Martina natchniona bynajmniej nie duchem św a moim snem, postanowiła napisać opowiadanie o Franku. Och przeżywamy(to znaczy ja przeżywam, Martina tego biedaczka słucha) renesans miłości do boskiego Lamparda.
Tak więc jeśli lubicie opowiadania przygodowe i egzotyczne, to musicie wpaść na Lampard Agent 008! Trochę Martinie pomagam w fabule, więc moje czytelniczki nie będą zawiedzione! Zapraszam w imieniu swoim jak i Martiny!
Buziaki Fiolka :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślałam, że relacje pomiędzy Ingą a Frankiem polepszą się, ale to rzecz tak nierealna, jak nauczenie psa mówić. Teraz to oboje będą mieli wielkie problemy przez długi język Davida. Ciekawe, czy John będzie miał dobre usprawiedliwienie. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńLoczek coś ty narobił Inga cię zabije!!! Och, on mnie kiedyś wykończy. Ale czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Pozdrawiam. Oby Inga mu przebaczyła, bo chłopak sam nie wyżyje ;)
OdpowiedzUsuńDavid noooo, taki kochany, ale no ;/ Ja też mam nadzieję, że Frank i Inga się zbliżą do siebie jeszcze bardziej. Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńInga teraz zabije biednego Loczka. Albo jeszcze gorzej, loki mu wyprostuje! Terry, mitoman-erotoman jeden, w dodatku z długim jęzorem, ładnych Franio ma kumpli. Teraz czekam na ciąg dalszy, bo chcę się dowiedzieć,czy się pogodzą, Inga z Franiem, czy dalej będą się za kudły targać :D
OdpowiedzUsuńah, a ja to bym chciała w Tesco wpaść na Franka, no. ale nigdy nie moge. chyba nie do tego Tesco chodzę o.O hahahah :D
OdpowiedzUsuńoj, zła Inga, zła, jednak nie ma co się dziwić jak takie ploty chodzą. szkoda tylko, że Lampardowi się niesłusznie oberwało. trzymam kciuki żeby to się jakoś wyjaśniło. a Loczek, cóż... Loczek się będzie tłumaczył... :D
no to czekamy na kolejny! pozdrawiam i życzę weny <3
Nie ma to jak przeczytać rozdział i go nie skomentować, no normalnie trzeba być mną.
OdpowiedzUsuńInga ma prawo być wściekła, w sumie na jej miejscu sama bym podejrzewała, że za tą plotą stoi nikt inny jak sam Franio. Mam nadzieję, że Szwedka da ostro popalić winowakcy bo należy mu się.
Czekam na kolejny!
I czemu mnie nie dziwi, że Luiz jak zwykle wszystko wychlapał?;D
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że uwielbiam rozmowy Ingi i Franka? Jak nie, to serio je UWIELBIAM ;D
Zawsze uśmieję się jak głupia.
Czekam na nowy!
Inga musi mieć prawdziwego pecha wpadając na Franka, haha, gdy było napisane jak się uśmiechał już w głowie miałam odtworzony obrazek, może niedługo zostanę komputerem? Za bardzo odbiegam od rozdziału, a przecież chciałabym się o nim wypowiedzieć. Więc od razu mówię, że Luizowi nic nie można mówić bo wraz z Terry'm są strasznymi paplami, a w szczególności ten drugi, bo on wszystko powykręca, że wyjdzie z tego jakiś skandal. Rozdział bardzo mi się podoba, ale to norma, bo piszesz bardzo odmiennie, a co za tym idzie opowiadanie jest bardzo wciągające :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :*
wow, ale końcówka! ;o nawet sobie nie wyobrażałam, że Frankie może być tak wnerwiony xD
OdpowiedzUsuńInga to ma pecha, wpadać na Franka w sklepie ;/
Loczek i jego długi jęzor! ahh, sama bym go obcięła, bo o takich rzeczach się przecież nie mówi, NIKOMU!