Następnego dnia drogowcy w końcu wzięli się za siebie, czego skutkiem były prawie idealnie odśnieżone drogi.
Pani Hudson powitała państwa Bergman szerokim uśmiechem proponując im typowo angielskie śniadanie i herbatę z mlekiem.
Inga, którą bolało dosłownie wszystko odmówiła jedzenia prosząc o filiżankę mocnej kawy, nie potrafiła zrozumieć Anglików i ich dziwnych upodobań do psucia smaku herbaty.
Frank był w wyśmienitym humorze uśmiechając się pod nosem. Inga gdy myślała, że on nie patrzy miała tak zbolałą minę, jakby przed chwilą wróciła z meczu. Rozumiał ją, bo spanie na kawałku deski, obitym czerwoną tkaniną nie jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie.
- Już państwo skończyli?- pani Hudson wyłoniła się z kuchni w jasnoróżowym fartuszku w serca.
- Tak proszę o rachunek. - Frank spojrzał na kobietę z uśmiechem. - Musimy wracać do Londynu.
- Zaraz przygotuję, proszę tutaj na mnie poczekać!- zniknęła na schodach zostawiając Franka i Ingę samych.
Po raz kolejny zapadła cisza dla Ingi dość krępująca, dla Lamparda raczej obserwacyjna.
- Masz dzisiaj trening?- Anglik spojrzał na dziewczynę, która celowo unikała jego wzroku skupiając się na kilku kroplach kawy na dnie filiżanki.
- Odwołany, ale jutro muszę dojechać do Meadow na zgrupowanie przedmeczowe.
- Drogi do tej pory powinny zostać odśnieżone. - Lamps wprowadził do rozmowy element komiczny, nie chciał pastwić się na pannie Bergman, chociaż imponowało mu, że dwanaście lat młodsza piłkarka leci na niego a nie np na Matę albo Hazarda.
- Możemy już jechać?- Inga podniosła oczy znad filiżanki.
Było jej strasznie głupio i chciała, żeby podróż z Lampardem skończyła się jak najszybciej.
- Nadchodzi pani Hudson. - Frank wskazał na gospodynię "Jeziora marzeń" idącą w ich stronę z szerokim uśmiechem.
Lampard zapłacił jej za nocleg, podziękowali grzecznie i ruszyli w drogę do Londynu. Inga uparła się, że odda kasę za siebie, ale Anglik nie chciał słyszeć o tym w końcu spała na otomanie a on w łóżku nie będzie bucem do końca. Droga do stolicy zajęła im nieco ponad godzinę. Pod hotelem, gdzie aktualnie mieszkała Szwedka pożegnali się zdawkowo a potem Frank ruszył do swojej londyńskiej rezydencji w Belgravii. Przez lata gry w Chelsea dorobił się tego niebotycznie drogiego apartamentu, domu w Surrey i posiadłości w Prowansji. Rzadko tam bywał, ale lubił w czasie urlopu zresetować się i odpocząć w ciszy i spokoju. Najczęściej bywał właśnie w domu przy Upper Belgravia Street. Lubił tę dzielnicę pomimo tego, że była najdroższa w Londynie i raczej nie można było w niej zrobić imprezy stulecia. Facet w jego wieku powinien jednak unikać zabaw do białego rana i imprez u kolegów. Zawsze lubił się dobrze bawić, co będąc przyjacielem Terry'ego przyszło mu niejako z łatwością. To na imprezach Terry'ego poznał Elen a potem Christine i o ile pierwsza z nich dała mu Lunę i Islę to Christine była najgorszą pomyłką w jego życiu. Małostkowa i chciwa, po rozstaniu którego sama była winowajczynią zrobiła z niego seksiarza, bawidamka i żigolaka. Zagroziła opublikowaniem ich intymnych zdjęć, które zrobili sobie po pijaku.
To była z jego strony skrajna głupota, ale też musiał uczciwie przyznać, że nie pierwsza w jego życiu. Jego menadżer cały czas powtarzał mu, żeby unikał rozgłosu w mediach nie związanego ze sprawami sportowymi.
- Masz siedzieć na dupie i modlić się żeby Christine zamknęła mordę. - powiedział Harry podczas ostatniego spotkania.
Od tego czasu zdążył być na imprezie u Luiza, dwukrotnie całować Ingę, pokłócić się z nią w miejscu publicznym a potem utknąć na zadupiu zasypanym śniegiem. Jak Harry się dowie to wyrwie mu nogi z dupy.
Frank myśląc o tym, żeby żadna z gazet nie zauważyła jego eskapad wszedł do mieszkania rzucając kurtkę na komodę. Zrzucił też buty idąc w stronę salonu a mianowicie barku. Miał ochotę napić się whisky i walnąć na kanapie.
Jakież było jego zaskoczenie gdy w salonie zastał Harry'ego z marsową miną. Brodaty rudzielec siedział na kanapie trzymając w ręku drinka.
- Gdzie to się bywało Franiu?- zapytał zjadliwie.
- A co jesteś moją mamusią Harry? - odpowiedział mu równie uprzejmie Frank. - Utknąłem na pieprzonej autostradzie i musiałem przenocować w motelu.
Brodaty nie wyglądał na przekonanego.
- Byłeś sam? - drążył temat.
Lampard poczuł się jak nastolatek przyłapany na całowaniu dziewczyny w szkolnym kiblu, podczas potańcówki.
- A po co mam odpowiadać skoro wiem, że dowiedziałeś się z kim byłem.
Brew menadżera podjechała do góry w geście zdziwienia.
- Właśnie nie wiem. Spodziewałem się jakiejś dupy pokroju Christine i Elen- wybacz na nomenklaturą, ale masz fatalny gust kochasiu. - zaśmiał się rubasznie.
Frank zmierzył go groźnym spojrzeniem. Rudobrody wkurzał go jak nikt inny, ale był znakomitym menadżerem i kiedy jego karierze coś zagrażało, potrafił wziać go za dupę i zmotywować.
Był też jego przyjacielem i cenił sobie tę szorstką relację, która między nimi panowała. Harry walił prawdę prosto w oczy bez żadnego miłosierdzia.
- To piłkarka, koleżanka Luiza. - odpowiedział Lampard nalewając sobie whisky.
- Arsenal Ladies? W końcu wziąłeś się za kogoś na twoim poziomie a nie pustego lachona, który doi cię jak złotodajną krowę? Nie wierzę!
- Za nikogo się nie wziąłem!- Lamps podniósł głos. Kilka kropel złocistego płynu wylało się na kremowy dywan. - To jest koleżanka Luiza!
- Już ja znam ten błysk w oku, kochasiu. - zarechotał Harry. - Lecisz na nią! Ile ma lat?
- Skąd mam wiedzieć? Nie zaglądałem jej do paszportu. - zełgał Lampard. Dokładnie sprawdził ile lat ma Inga i co o niej piszą w internecie.
- No i coś taki przywalony jak żuk plandeką?- odpowiedział Harry. - Nie wymiguj się, bo zawsze wiem kiedy masz ochotę umoczyć kropidło. Nie musisz się migać i krygować, jesteś ze mną a nie z mediami. Możesz sobie dupczyć, tylko rób to po cichu! Media mogą cię widzieć za rączkę z córkami, ewentualnie jakieś subtelne kolacyjki z tą prześliczną blondyneczką. Żadnych sekstaśm i zdjęć w klubowych kiblach. I powiedz Terry'emu że jak coś odpierdoli, to mu urwę jaja. - brodaty zakończył swoją przemowę. - Idę popracować a ty sobie odpoczywaj.
Powiedziawszy to zostawił Franka samego z niedopitą szklanką whisky i tlącym się w popielniczce niedopałkiem papierosa.
Przez kilka następnych tygodni Inga skupiła się na walce o miejsce w składzie i dopięcie ostatnich spraw związanych z przeprowadzką. Ostatecznie zdecydowała się na mieszkanie w Hammersmith i zostanie sąsiadką Luiza. Loczek zwariował. Ciągał ją po wszystkich znanych sobie dyskontach meblowych, sklepach z dodatkami i sprzętem.
Od tygodnia mogła poszczycić się własnymi czterema kątami, miejscem gdzie będzie mogła wypoczywać po treningach. Dzisiaj od rana chodziła zdenerwowana, ponieważ wieczorem szła z Luizem na rozdanie nagród pilkarskich magazynu Goal. Dziewczyny z zespołu były podekscytowane od tygodnia nie mówiły o niczym innym, wymieniały się uwagami i nowinkami modowymi. Inga jeszcze do wczoraj była załamana, bo nie miała w szafie odpowiedniej sukienki. W dodatku nie znała żadnej dobrej fryzjerki, która była wolna i mogłaby zrobić coś z jej krótkimi włosami. Na szczęście koleżanka pomocy domowej Luiza, miała siostrę fryzjerkę. Karolina, bo tak miała na imię, obiecała przyjść do mieszkania Ingi i ułożyć jej włosy. Sprawa sukienki również się rozwiązała. David poszedł z nią na zakupy, bawiąc się z reakcji sprzedawczyń, które ze zdziwieniem patrzyły na jego doradztwo modowe. Ostatecznie Inga zdecydowała się na prostą, koronkową sukienkę sięgającą kolan z klasycznym czarnym paskiem. Do tego dobrała srebrne szpilki i bransoletkę z kryształami w komplecie z kolczykami w kształcie łez.
- Wyglądasz w niej jak milion dolarów!- zachichotał piłkarz. - Ale wolałbym cię w tej czerwonej.
- Taaa z cyckami na wierzchu. - burknęła.
- W Brazylii pokazywanie piersi nie jest grzechem. Jest musem!- odpowiedział jej ubawiony.
- Jesteśmy w Anglii. - odpowiedziała mu wtedy.
Teraz spoglądała na sukienkę wiszącą na szafie w sypialni. Dzwonek do drzwi oznajmił przybycie Karoliny. Inga popędziła schodami na dół, prawie wywracając się na chodniku rozłożonym przed drzwiami.
Fruzjerka widzac ją zziajaną i rozczochraną uśmiechneła się z pobłażaniem.
- Mam tutaj wszystko! Makijaż też ci zrobię!- zachichotała biorąc Ingę pod rękę i prowadząc na górę.
Na niskim stoliku w salonie rozłożyła walizkę z przyborami fryzjerskimi i kosmetykami do wizażu. Otworzyła przybory obserwując zdumioną minę Szwedki.
- No co? Potrzebujemy potężnego arsenału, żebyś wszystkich przyćmiła na tej imprezie. Najpierw włosy! Gdzie masz łazienkę?
Inga wskazała ręką sypialnię, obok której usytuowana była łazienka. Karolina zaciągnęła ją do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Nie pozwoliła piłkarce samej wymyć włosów, po mistrzowsku wykonując tę czynność połączoną z masażem głowy. Potem nastąpiła cała seria maseczek, jedwabiu i odżywki, dzięki której fryzura Ingi miała wytrzymać cały wieczór i noc.
- Zazdroszczę ci. - rozmarzyła się fryzjerka, gdy suszyła i modelowała włosy Szwedki. - Tyle seksownych piłkarzy w jednym miejscu.
- Ja na to patrzę trochę inaczej. - Inga spojrzała na Karolinę w odbiciu lustra. - To ludzie uprawiający taki sam sport jak ja.
- Nie mów, że nie kręcą cię ich jędrne tyłki i umięśnione torsy?- zachichotała. - Mi podoba się Olivier Giroud. O matko kochana jak on biega to aż miło popatrzeć.
- Jeszcze go nie widziałam na żywo. A w telewizji jak grają Kanonierzy to akurat albo mam trening albo mecze.
- A ciasteczka z Chelsea? Mieszkasz koło Luiza, nie zaprosił cię na mecz? Azpilicueta, Lampard, boski Nando. - Karolina ekscytowała się coraz bardziej.
Ja bym oddała całą pensję za to, żeby znaleźć się na jednej imprezie z nimi. Padłabym na zawał! Dwukrotnie!
- Wezmę cię kiedyś na imprezę do Luiza, zobaczysz że te ciasteczka potrafią się nieźle urżnąć. - zaśmiała się.
- Wchodzę w to a teraz nie mów nic bo muszę cię umalować na bóstwo! - powiedziawszy to zabrała się za robotę. Po dwóch godzinach nie mogła poznać się w lustrze. Jej jasne włosy były perfekcyjnie ułożone i zaczesane do góry tak, żeby odsłaniać uszy i łabędzią szyję. Mocniejszy makijaż w odcieniach szarości, podkreślił jasne oczy Ingi a czerwona szminka dodała ustom seksapilu. Czuła się jak milion dolarów i od razu nabrała ochoty na tę galę. Karolina sprawiła się idealnie, żegnajac się z Ingą dość wylewnie. Szwedka polubiła tę szaloną Polkę zapraszając ją na najbliższy mecz Chelsea z Arsenalem na który dostała zaproszenie od Luiza. Akurat miała wtedy wolny dzień i nie wyobrażała sobie, żeby iść tam sama. Karolina spełni swoje marzenie i będzie mogła pooglądać seksowne tyłeczki na żywo.
Luiz wpadł do mieszkania przyjaciółki na godzinę przed galą. Trzymał w ręce zwisający smętnie krawat w kolorze tła brazylijskiej flagi.
- Nie umiem tego zawiązać!- jęknął potrzasając burzą ciemnobrązowych loków. - Wyszła mi szubienica i sznur do spędzania krów z pastwiska!
Inga pokręciła głową z litościwym uśmieszkiem.
- Chodź tutaj to ci zawiążę zanim będzie wyglądał tak, jakbyś go wyciągnął z gardła rzeczonej krowy. - zawiązała mu elegancki węzeł wyrównując go i układając. - No teraz jesteś śliczny jak z obrazka.
Luiz porwał ją w ramiona, kręcąc się z nią po pokoju w walcu.
- Przetańczymy tak całą noc!- zaśmiał się głośno. - A teraz pójdź piękna niewiasto, gdyż czeka na nas kareta.
- Chyba czarna, londyńska taksówka. - włożyła płaszcz, zabierając przy okazji kopertówkę z komody. - Leć do siebie po płaszcz, czekam przy samochodzie.
- Już pędzę!- wybiegł z jej domu do siebie.
Godzinę później przebrnęli przez czerwony dywan, uśmiechając się do tabunu paparazzi. Wokół kłębili się wszyscy znani piłkarze ze swoimi odpicowanymi partnerkami. Prawie każda, która miała coś do pokazania, eksponowała to w sposób dla Ingi zbyt przesadny. Ot, chociaż taka żona Rooney'a, Coleen przyszła na galę w złocistej sukience, ledwie zakrywającej pośladki. Żona Terry'ego wyglądała jakby była na pogrzebie a jej mąż puszczał oczka do innych kobiet.
Gala zaczęła się z godzinnym opóźnieniem. Ciągnęła się jak fabuła mdławej opery mydlanej a uśmiechanie się za każdym razem, gdy kamera najechała ich rząd było dla Ingi uporczywą koniecznością. Luiz dostał nagrodę dla najlepszego obrońcy, szczerząc się na scenie i dziękując wylewnie wszystkim i każdemu z osobna. Kamera wychwyciła wtedy Ingę a ona doskonale wiedziała, że jutro fanki Loczka okrzykną ją paskudną i tłustą krową, która usidliła ich bóstwo.
Gdy na scenie pojawił się Lampard, Inga z niewiadomych dla siebie przyczyn mocno się zarumieniła. Anglik spojrzał ponad tłumem prosto w jej oczy, uśmiechając się kątem ust.
Wiedziała doskonale o czym sobie pomyślał. Robiło jej się głupio za każdym razem, gdy przypominała sobie swoje senne marzenie i fakt, że wypowiadała je na głos. Specjalnie unikała okazji przy których mogłaby spotkać Franka a jak do tej pory nie było to wcale trudne.
Oboje trenowali w innych częściach miasta, a Lamps nie odwiedzał Davida w mieszkaniu dość często. Ostatnio The Blues mieli jakiś męski wieczór, ale Loczek wybierał się do Nando Torresa.
Po oficjalnej gali nastąpiło afterparty przy którym nie mogła już unikać Anglika. The Blues siedziało przy jednym stoliku a ona była tutaj zarówno jako piłkarka Arsenal Ladies a także partnerka Luiza. Frank przyszedł sam i pech chciał, że karteczka z jego nazwiskiem stała obok miejsc jej i Davida.
Towarzystwo było rozbawione i szczęśliwe z kilku nagród jakie otrzymali. Fakt, że wielki Mou nie mógł przybyć na imprezę wzbudził w piłkarzach jeszcze większą ochotę na żarty.
The Special One nie lubił gdy jego podopieczni dobrze się bawili, bo potem nie chciał obniżki formy.
- Dobra zabawa to chlanie a chlanie to obniżka formy! Chcę zdobyć z wami mistrzostwo kraju!- ryczał na poprzednim treningu.
Panowie przyjęli dobre rady trenera z przymróżeniem oka. Na szczęście dla nich, Mou dostał rozstrojenia żołądka i musiał zostać w domu.
- Zdrówko!- Luiz podniósł się z krzesła stukając się szampanem z resztą kolegów. Żony piłkarzy sączyły swoje drinki rozmawiając ze sobą na tematy, które Ingi wcale nie interesowały.
Mata siedzący na przeciwko Ingi raz po raz posyłał jej maślane spojrzenia a ona nie wiedziała co zrobić. Obecność Lamparda działała na nia jak narkotyk. Przez chwilę ich dłonie zetknęły się, gdy chcieli sięgnąć po tą samą salaterkę z sałatką. Dziewczyna cofnęła rękę chowając ją pod stołem. Frank spojrzał na nią z uśmiechem od którego ugięłyby się pod nią nogi, więc dziękowała niebiosom że akurat siedzi. Po pół godziny mordęgi w końcu miała wymówkę, żeby iść do toalety.
W niej spotkała żonę Fernando Olallę, która zagadała ją pogawędką o nowym mieszkaniu.
- Jak ci się mieszka koło Davida?- zapytała poprawiając włosy. - Jest szalony i lubi poimprezować. Mój mąż z każdej imprezy u niego przychodzi w stanie wskazującym.
Inga uśmiechnęła się szeroko.
- Nie jest tak źle, ale wprasza się do mnie na śniadania, obiady i czasem na kolacje, bo twierdzi że nie umie gotować.
- Oczywiście, że nie umie. Kiedyś spalił kuchnię i przez tydzień przychodził do nas na obiad. Nie chciało mu się jechać do restauracji.
- Cały David. - podsumowała Szwedka.
- Pójdę już na to targowisko próżności. A tobie radzę poukrywaj się tu jeszcze przez jakiś czas. -rzuciła na odchodnym.
Inga posiedziała jeszcze przez jakiś czas w toalecie a gdy nadszedł czas, żeby jednak wyjść do ludzi, wpadła na kogoś w korytarzu. Podniosła wzrok widząc uśmiechniętą twarz bramkarza Arsenalu.
- Oooo to ty jesteś nowym nabytkiem naszych ladies!- wyszczerzył się w uśmiechu ukazując zęby i nisko osadzone dziąsła. - Jak ci się mieszka w Londynie? Spotykasz się z Luizem. - zaśmiał się w dość obleśny jak dla Ingi sposób.
- A pan to?- celowo udała, że go nie zna. Widok zaskoczenia na twarzy Szczęsnego był nie do opisania. Wyglądał na ciężko wstrząśniętego i zaskoczonego a także urażonego.
- Wojtek Szczęsny. - przedstawił się naburmuszony. - Numer jeden Arsenalu.
- A tak teraz kojarzę! - uśmiechnęła się jak tępa blondynka. - Nie mam pamięci do twarzy, ale nazwisko znam a jakże by inaczej.
- Będziesz o mnie bardzo często słyszała, bo mamy zamiar w tym roku sięgnąć po mistrza kraju.
Napiął się jak paw, który szykuje się do prezentacji ogona. Inga nie lubiła takich bufonów a Szczęsny póki co pokazał się jej nie jako dobry piłkarz, tylko zadufany w sobie dupek.
- Może umówiłabyś się ze mną na kolacyjkę?- zapytał zmieniając temat. - Wprowadził bym cię w niuanse klubowe i zapoznał z towarzystwem. - przysunął się do niej, omiatając jej skroń oddechem. - Kolacja ze śniadaniem?
Odsunęła się do niego.
- Nie dziękuję. - odmówiła nadając głosowi twardy i zdecydowany ton. - Jeśli będę chciała wdrożyć się w niuanse klubowe to poproszę którąś z dziewczyn.
- Jaka kociczka!- zaśmiał się ubawiony. - A krążą o tobie plotki, że sypiasz z Luizem i Lampardem.
- Spieprzaj!- warknęła wymierzając mu siarczysty policzek.
Szczęsny złapał ją w ramiona chcąc na własne oczy przekonać się o jej charakterku. Jego usta były o milimetry od ust Ingi, gdy nagle ktoś pociągnął go do tyłu, wchodząc między niego a dziewczynę.
Tą osobą był Lampard, którego jasne oczy pałały żądzą mordu.
- Odpierdol się od niej Ciesny!- prawie zwichnął język na nazwisku Polaka.
- Sama chciała! Przecież zabawiacie się nią z Luzizem a koledze zza miedzy zabronicie?!
Frank nie namyślając się długo zamachnął się i wymierzył Szczęsnemu gonga w twarz.
Polak zatoczył się na najbliższą ścianę spływając po niej i kładąc się na podłodze w malowniczej pozie. Lampard podszedł do niego, łapiąc go za poły marynarki z nadludzką siłą. Tak jakby Szczęsny nie był od niego wyższy i cięższy. Wkurwiony Frank mógłby pobić nawet Kliczkę, gdyby zaszła taka konieczność.
- Jeszcze raz powiesz o Indze coś chamskiego to nakopie ci do dupy.- syknął rozsierdzony.
- Spierdalaj!- Szczęsny wyrwał się i odepchnął Franka. - Angielski pies rzuca się na Polaka!- ryknął niczym ranny łoś, po czym zaszarżował na Franka waląc go głową w klatkę piersiową. Lampard spadł na podłogę a Szczęsny zaczął go okładać pięściami. Ingę odblokowało. Wskoczyła Szczęsnemu na plecy waląc go kopertówką po głowie. Ten zrzucił ją z siebie niczym wierzchowiec, dżokeja. Inga poleciała do tyłu, uderzając ręką o parkiet. Frank zobaczywszy to dostał nadludzkiej siły i zepchnął z siebie Szczęsnego, tłukąc go na kwaśne jabłko.
Gdyby nie nadbiegli ochroniarze pewnie obaj laliby się w najlepsze. Zajęli się wyzywającym Szczęsnym a Frank podbiegł do Ingi.
- Wszystko ok?- pomógł jej wstać.
- Dzięki, trochę boli mnie ręka!- odpowiedziała poprawiając sukienkę.
- Policja! Scotland Yard! Biją Polaka! Skandal!- ryczał Szczęsny, którego uprzejmi panowie w czarnych garniakach ciągnęli do tylnego wyjścia. Może i wyprowadziliby Franka, ale wszyscy czterej byli fanami Chelsea i wykorzystali ten fakt.
- Jeszcze wezwij MI15 i królową to może ci pomogą!- zaśmiał się jeden z karków.
- Nacjonalizm! Klasowa segregacja!- dochodziły wycia pijanego Szczęsnego.
Inga rozmasowała bolące miejsce, patrząc na poobijaną twarz Lamparda. Z kącika jego ust sączyła się krew. Bez zastanowienia sięgnęła po chusteczkę, chcąc zetrzeć szkarłatną strużkę z jego skóry. Dotknęła go delikatnie a wtedy on złapał jej rękę, wyciskając na przegubie pocałunek.
- Dziękuję. - rzekł cicho.
- To ja ci powinnam podziękować. Biłeś się w obronie mojej godności. - odpowiedziała mu zarumieniona.
- Szczęsny jak wypije robi się burakiem a jutro obsmaruje nas w internecie.
- Będziesz miał problemy przeze mnie. - zrobiło jej się głupio. - Właściwie jakoś bym sobie z nim poradziła. Mam trzech braci!
- Bijesz się zawodowo. - zaśmiał się cicho.
- W końcu jestem obrońcą a nie cherlawą panienką.
- To widać. - rozejrzał się po korytarzu. - Chodź wyjdziemy tylnym wyjściem, zanim zlecą się tutaj inni piłkarze i goście. Odwiozę cię do domu a po drodze zadzwonimy do Luiza. - powiedziawszy to podał jej ramię kierując ich oboje ku drzwiom na tyłach budynku.
__________________________________________________________________________
Rozdział trochę przydługi, ale dostałam napadu weny i jakoś tam mi wyszło. ;) Mam nadzieję, że jednak komuś się spodoba, bo ja tak do końca to nie jestem zadowolona.
Chciałabym również z tego miejsca wyrazić moją wielką dumę i podziękowania dla Kamila Stocha i Justyny Kowalczyk. Jesteście wielcy! Chapeau bas i wielki pokłon za chart ducha i ogrom pracy wykonanej, żeby zajść tak daleko! :)
Miłego czytania! Pozdrawiam Fiolka :)
Justyna i Kamil to są nadludzie ;) Cudowni i wspaniali.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. A za to Szczęsny dla odmiany jest bucem. Rozwaliło mnie, jak się Lampard męczył z jego nazwiskiem ;D Ale może się to kiepsko wszystko skończyć jeśli chodzi o kwestie PR. Harry znowu będzie niezadowolony. Swoją drogą to polubiłam go ;) No i zazdroszczę Karolinie perspektywy tego meczu na żywo. Też bym sobie popatrzyła na to czy tamto... ;P
buziaki :***
Brawo, Lampsiu, masz u mnie order za obicie Ciesnego! Dawno mu się należało! :D:D:D Oraz nieodmiennie rozwala mnie Loczek, taki z niego mocarz, że padam :D:D:D
OdpowiedzUsuńNie no, padłam. Frank i Szczęsny się pobili na afterparty.. No i ta propozycja Szczęsnego.. Kolacja ze śniadaniem hehe. Zabawny jest, nawet bardzo..
OdpowiedzUsuńLuiz w roli stylisty, no no, i jeszcze ten tekst o eksponowaniu dekoltu.
Świetny rozdział i super, że taki długi :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :**
tam przy długi mówisz, dobrze jest, bo aż chce się to czytać. najbardziej rozbawiło mnie chyba " Odpierdol się od niej Ciesny! ", ale to już rzeczywiście ma swoje wytłumaczenie, bo ja ostatnio tyle nad fonetyką, ogólnie transkrypcją i polską i angielską siedzę, że mam już dość momentami jednak z polskimi nazwiskami to zawsze jest ubaw XD
OdpowiedzUsuńtylko czekałam kiedy ten Wojtuś się pojawi i proszę, od razu wielkie wejście miał. w sumie dobrze, że ktoś mu wreszcie tę facjatę przemeblował. cham i tyle. Inga bijąca go kopertówką po głowie, no normalnie jak sobie to wyobrażam to nie moge ze smiechu :D ciekawe czy wreszcie mu troche rozumu do tej główki nabiła...
Lampard zachował się ładnie i mam nadzieję, że to zaowocuje w przyszłości i się stosunki między nim a Ingą poprawią. ah, komentarz jak zwykle nieskładny, ale ja zawsze jak u Ciebie coś przeczytam to mam tyle do powiedzenia, że nie wiem w końcu co i wychodzi taki misz-masz. dobra, kończę. czekamy na kolejny! ;*
Nie spodziewałam się, że Ciesny okaże się takim chamem. Jak on mógł tak się zachować? Wyjdzie na to, że Polacy to alkoholicy. Dobrze, że w pobliżu był Lamps, gdy Ciesny zaatakował Ingę. Na pewno bramkarzowi nie wiadomo, co się już marzyło. Ale trzeba podziękować w pewnym sensie Ciesnemu (spodobała mi się ta wersja jego nazwiska), bo ta sytuacja zbliży do siebie Ingę i Franka. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńOoooo kurde :o Wojtek zachował się okropnie, hańbi polaków -.- przynajmniej dobrze, że dzięki całej tej chorej sytuacji Inga i Frank zbliżyli się do siebie. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńW kooooońcu nadrobiłam to opowiadanie i jest ekstra. Uwielbiam Inge i Lamparta, pasują do siebie. Podoba mi się też relacja Lampard-Harry - uśmiałam się przy ich rozmowie hehehe Nie no Ciasny - myślałam, że padnę jak to przeczytałam :D - pokazał się ze swojej najgorszej strony. Jakoś go tu nie lubię. Oby tylko przez niego nie było szumu i żeby nie wymyślił, że to Frank zaczął. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystko i powiem Ci, że już uwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńLampsik jest tutaj przeuroczy. Te jego seksistowskie zapędy w sumie też. Co do Ingi to podoba mi się jej silny charakter. Jak to mówią - trafiła kosa na kamień. Mam nadzieję, że jakoś się z Frankiem dogada, chociaż w sumie te ich ciągłe sprzeczki o coś i o nic wychodzą Ci mistrzowsko. No i Luiz - bardziej zakręconego człowieka niż on w Twoim opowiadaniu chyba nie widziałam. Nie ma to jak spalić kuchnię i stołować się u Torresa;D Tak czułam że z Ciesnego zrobisz chama i bufona. W sumie to chciałabym zobaczyć jego konfrontację z Frankiem na żywo, byłoby ciekawie;D Eh, ale się rozpisałam. Czekam na następny:))
Więc przybywam, z przestwór niebieskiego świata, żeby skomentować to owe świetne i robiące wrażnie opowiadanie! xD Podoba mi się to jak przedstawiasz świat piłki nożnej, jest on inny od wszystkich co bardzo mi się podoba. Nigdy nie spodzewałabym się, że Ciasny jest takim bufonem, trochę za bardzo gwiazdorzy i niepotrzebnie przystawia się do Ingi. Tak czy siak dobrze, że do akcji wkroczył Lampard, bo jeszcze chwila a number one Arsenalu nie wiadomo co zrobiłby głównej bohaterce. W niktórych momentach po prostu uśmiechałam się so monitora, David jest tak pokręcony jak jego włosy, dosłownie :D
OdpowiedzUsuńRozdział rzeczywiście wyszedł Ci długi, ale to lepiej bo bardzo dobrze się go czyta i moim zdaniem to co piszesz jest cudne ♥
Pozdrawiam i czekam na nstępny :*
;oooooooooo zabrakło mi tchu!
OdpowiedzUsuńKOBIETO TO JEST MISTRZOWSKIE! napisane tak niezwykle profesjonalnie, że brak mi określeń... już wcześniej czytałam jednego z Twoich blogów i był genialny, ale ten jest jeszcze lepszy!
"Od tego czasu zdążył być na imprezie u Luiza, dwukrotnie całować Ingę, pokłócić się z nią w miejscu publicznym a potem utknąć na zadupiu zasypanym śniegiem. Jak Harry się dowie to wyrwie mu nogi z dupy" - nigdy w życiu nie czytałam czegoś tak zajebistego! Frank i reszta piłkarzy Chelsea od innej strony, cudne cudne cudne ♥
wreszcie znalazł się ktoś kto również uważa Szczęsnego za dupka! sposób w jaki potraktował Ingę idealnie oddaje postać jaką sobie wyobrażam gdy słyszę 'Szczęsny'.
czekam z niecierpliwością na następny <3
mogłabyś mnie informować na asku? byłabym bardzo wdzięczna <3
Usuńhttp://ask.fm/winningisouraim
Szczęsny to koncertowy buc. Myśli, że jak jest bramkarzem w dobrym angielskim klubie to wszystko mu wolno i każda laska będzie jego. Bardzo dobrze, że Frankie uderzył go raz czy dwa, należało mu się!
OdpowiedzUsuńGenialnie! Lampard bił się ze Szczęsnym w obronie Ingi! wow
OdpowiedzUsuń