środa, 5 lutego 2014
Rozdział V
Mroki styczniowej nocy, powoli zaczynały ustępować porankowi. Inga przeciągnęła się błogo w pachnącej lawendą pościeli. Na wspomnienie pełnej uniesień nocy w ramionach Franka Lamparda zaczerwieniła się, lecz nie był to wynik wstydu. Nie żałowała tego, że dała się ponieść chwili.
Zza drzwi słychać było krzątaninę na dole a potem kroki zmierzające do pokoju. Po chwili drzwi stanęły otworem a w nich Frank odziany wyłącznie w spodnie i puchaty szlafrok z łazienki.
Zza poł rzeczonego szlafroka wystawała umięśniona klatka piersiowa Lamparda, porośnięta gdzieniegdzie ciemnymi włosami.
Piłkarz uśmiechnął się do niej ukazując rząd perłowo białych zębów, wyglądał jak kot, który opędzlował spiżarkę a teraz patrzy enigmatycznie na nieświadomego właściciela. Ciemne włosy Franka charakteryzował nieład, tak jakby przed chwilą wstał z łózka po gorącej nocy.
- Dzień dobry. - ruszył w stronę łóżka, stawiając na stoliku nocnym tacę śniadaniową, wypełnioną po brzegi przysmakami. - Masz ochotę na śniadanie?- dotknął dłoniom jej policzka w delikatnej, acz bardzo erotycznej pieszczocie.
Spojrzała w jego zielono- błękitne tęczówki, patrzące na nią pożądliwie.
- Zjadłabym coś...- zaczęła, ale Lampard zakrył dwoma palcami jej usta. Wsunął opuszki do jej ust, sam zaś przysunął się w stronę Ingi tak, że czuła zapach jego perfum.
- Zjesz, ale najpierw dokończymy to co zaczęliśmy w nocy. - opadł wargami na jej rozchylone usta, rozgniatając je pożądliwie. Wsunął dłonie pod kołdrę pieszcząc piersi Ingi, aż zadrżała z rozkoszy. Opadli na łóżko obdarzając się coraz śmielszymi pieszczotami, Frank zdarł z siebie szlafrok i spodnie a gdy miał ją posiąść, nagle przerwał spoglądając na nią rozszerzonymi ze zdziwienia oczyma.
Inga zorientowała się w tym, że Lampard odsuwa się od niej, wyciągnęła ku niemu ręce, chcąc przyciągnąć go z powrotem do siebie.
- Och Frank weź mnie! Weź mnie jeszcze raz!- jęknęła przeciągle.
Wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spłynęła na nią mleczna mgła a obraz Lamparda rozpierzchł się jak zasłona dymna.
Łóżko w którym się kochali zamieniło się w coś twardego i zimnego a poranek przemorfował w późny wieczór, rozświetlony jedynie lampką nocną.
Dziewczyna zamrugała kilkukrotnie, czując jak w głowie gra jej big band jazzowy. Powoli wytężyła wzrok patrząc wprost w rozbawione oblicze Lamparda, wtedy też doszło do niej, że namiętna noc w jego ramionach była tylko sennym omamem. Ale jakim cudem zasnęła na podłodze? I dlaczego ten idiota tak się szczerzy, zamiast jej pomóc?
- Pomóc ci?- zapytał z szelmowskim uśmiechem. - Czy może wziąć cię tu i teraz?- zakpił.
Inga przypomniała sobie co wygadywała, będąc nieświadomą i nagle oblała się krwistym rumieńcem. Co to za cholerne żenująca sytuacja?!- jęknęła w myślach.
Zaczęła się podnosić a gdy Frank chciał jej pomóc, odepchnęła jego uczynne ramię,wstając energicznie.
- Odwal się Lampard!- parsknęła wściekle. - Ładny z ciebie dżentelmen, leżę na podłodze zemdlona a ty się śmiejesz.
- Byłaś nieprzytomna tylko trzydzieści sekund, potem oświadczyłaś żebym się odwalił bo idziesz się kochać i chyba zasnęłaś na tej podłodze. Nie chciałem ci przeszkadzać. - wzruszył ramionami ładując się na łóżko.
W Indze zawrzało, ten facet był tak wkurwiający, że miała ochotę odwinąć mu w ten głupi łeb a potem napawać się siniakiem jaki niechybnie by mu podbiła.
Chciała odpowiedzieć mu jakąś trafną ripostą, ale na stoliku nocnym zawibrował jej iphon przerywając ciszę piosenkę z serialu Sherlock.
Na wyświetlaczu zamrugało imię Luiza i wgrane przez niego zdjęcie z szerokim uśmiechem. Dziewczyna wyszła z łazienki, chcąc chociaż przez chwilę być sama i nie musieć patrzyć w bezczelną gębę Lamparda.
- Słucham. - szepnęła do słuchawki.
- Halo? Halo? Inga żyjecie?! Kurwa zasypało drogi do Londynu! Apokalipsa, mamy jutro odwołany trening i z tego co się wywiedziałem wy też! Gdzie jesteś?
- Z Lampardem. - mruknęła niewyraźnie.
- Jest tam Frank?! Dzięki Bogu!- Loczek westchnął potężnie, sapiąc w słuchawkę aż zatrzeszczało. - Kochana nie pobijcie się tylko! Pamiętaj Frankie jest nam potrzebny cały i zdrowy!
- Nie będę go biła, zapomniałeś że jestem tylko słabą kobietą?- powoli złość jej mijała, Luiz miał właściwości lecznice, jego głos działał na nią jak najlepsze lekarstwo. Nie mogła utknąć na zadupiu, pośrodku zimy właśnie z nim?
Los bywa okrutny a dla niej aż nadto w dodatku czuła się jak kompletna idiotka, bo ten młotek Lampard domyślił się, że marzyła o nim na jawie.
- Słabe kobiety nie zostają obrońcami. - zarechotał David. - Dobra zadzwonię do ciebie potem, idę tera na randkę. Gdybyś zobaczyła tę dziewczynę, mówię ci te pie...- urwał przypominając sobie, że Inga nie jest facetem i raczej nie leci na cycki.
- Miłego wieczoru. - mruknęła.
- Nawzajemnie!- zaśmiał się David przerywając połączenie.
Szwedka przez jakiś czas siedziała w łazience nie chcąc oglądać Lamparda, ale właściwie złość na niego już jej przeszła, teraz został tylko wstyd. Po pół godzinie, postanowiła jednak wyjść i stawić czoło tej niełatwej sytuacji.
Frank siedział na łóżku w samym podkoszulku i spodenkach, nie zauważył nawet wejścia Ingi, która od razu skierowała się na wąską otomanę pod oknem.
Pomocnik tylko udawał, że nie interesuje go przyjście Ingi, doskonale wiedział co roi się pod tą blond główką a samopoczucie podniosła mu sytuacja z przed godziny.
Leciała na niego!
- Masz zamiar spać na tej kozetce? Przecież zmieścimy się na łóżku.
Inga spiorunowała go wzrokiem.
- Nie będę z tobą spała. - mruknęła moszcząc sobie posłanie. Położyła się przykrywając kocem po same uszy. Wcale nie miała ochoty spać na wygodnym łóżku, dopóki był tam ten idiota.
Frank machnął na to ręką. Skoro jaśnie pani chce odgniatać sobie plecy na tym twardym meblu, to on nie będzie jej do niczego namawiał.
Jeszcze przez chwilę myślał o zaistniałej sytuacji, aż w końcu zasnął pochrapując z ciacha. Inga również się położyła, ale co jakiś czas budził ją ciężki śnieg uderzający o parapet i ciche posapywanie rozwalonego na łóżku Lamparda. W dodatku bolał ją cały bok, który odgniotła sobie na twardym meblu.
Gdyby nie była taka uparta, mogłaby zwinąć się w kłębek obok Franka i przynajmniej się wyspać a tak nie dość że będzie obolała to jeszcze śpiąca. Złorzeczenie na siebie, Lamparda i syberyjsko-brytyjską zimę w końcu wyczerpało ją na tyle, że zasnęła snem sprawiedliwych.
W tym samym czasie Loczek znowu wyprawił u siebie małą imprezkę na której zjawiła się hiszpańska część zespołu, zasilona przez jego krajana- Oscara i kapitana Johna Terry'ego.
Terry nudził się okrutnie, gdyż małżonka wyjechała na dwa tygodnie do swojej matki, zabierając ze sobą dzieciaki. Zakazała mu zaglądania do barów, dyskotek i wszędzie tam gdzie mógłby czuć się skuszony.
Koledzy z zespołu ciągle robili sobie z niego żarty a głównym hasłem każdej imprezy klubowej było "Trzymaj partnerkę przy sobie, bo Johnny chętnie się nią zaopiekuje" a odnosiło się to do rozwiązłości kapitana, zwłaszcza zaś upodobaniu do żon kolegów z reprezentacji.
- Lampard gdzieś zaginął. - Terry rozwalony na kanapie Luiza zaczął przełączać programy telewizyjne w poszukiwaniu "Teen mom".
- Zaginął w boju. - zachichotał Luiz wnosząc kratę piwa, zaraz za nim człapał Mata niosąc dwa półmiski z chipsami. - Podwoził Ingę do Milton i złapała ich śnieżyca.
- Ingę?- Torres wychylił głowę z kuchni, gdzie przygotowywał dip czosnkowy i sałatkę grecką. - To nie jest czasem twoja znajoma Szwedka?
-Ta sama. - odpowiedział David. - Frankie na nią leci. - zaśmiał się jak z dobrego dowcipu. Kilka par oczu skierowało się na niego,najbardziej zaciekawiony wydawał się Terry. Mata miał minę zbitego psa od ostatniej imprezy cały czas myślał o blondwłosej piłkarce, chciał zaprosić ja na kawę, ale w takiej sytuacji nie będzie się wcinał Frankowi.
- Fiu fiu. - Azpilicueta gwizdnął przeciągle. - Szykuje się jakiś romansik.
- Właśnie nie za bardzo. - David porwał kilka czipsów zapychając sobie nimi usta.- Fłąffff jom pofałofał i Infa się fkurfiła. - odpowiedział niewyraźnie.
- Co?!- Terry nic z tego nie zrozumiał.
Czuł się urażony, że Lamps nie pochwalił się nową gąską. To był skandal, że Brazylijczycy i Hiszpanie o wszystkim wiedzieli a on jak zwykle dowiadywał się ostatni. Przecież nie będzie mu tej piłkarki podrywał chciał tylko rzucić okiem, czy nadawała się do łózka.
- Inga całowała się z Frankiem na imprezie, chociaż właściwie to on przejął inicjatywę. Potem chyba się pokłócili bo dzisiaj na obiedzie ze mną prawie doszło do rękoczynów,ale jakoś się udało ich pogodzić.- wyjaśnił Luiz.
- Ale jakim cudem znaleźli się w Milton?- do pokoju wszedł Fernando, niosąc tacę z dipem i krakersami.
- Inga pojechała do pana Knoxa, żeby dogadać się z nim w sprawie mieszkania. - Luiz wytłumaczył wszystkim o co chodzi. - Frank w ramach zadośćuczynienia podwiózł ją i utknęli w śnieżycy.
- Będzie bzykanko?- zarecholił Terry. - Już ja Franky'ego przemagluję za to, że nic się nie odezwał.
- Inga nie jest w jego typie. - stwierdził zasmucony Mata.
Wlewał w siebie już drugie piwo żałując, że Inga nie chciała całować się z nim. Torres wiedząc, co trapi przyjaciela poklepał go pocieszająco po ramienu.
- Nie smuć się przyjacielu, Frank nie nadaje się do stałych związków. Poza tym menadżer kazał mu wziąć na wstrzymanie, bo Christine nieźle narobiła mu koło pióra.
- Christine to zdzira. - wyrwało się Terry'emu. - Sprzedałaby własną matkę, gdyby miałaby z tego jakąś korzyść.
Reszta kolegów zgodziła się z jego oceną pijąc zdrowie Franka i Ingi. Jedyną markotną osobą w towarzystwie był Mata, który zalał się w trupa i zasnął w malowniczej porze na kanapie Luiza. Torres i Cesar wynieśli go z mieszkania wpychajac w czarną, londyńską taksówkę. Juan mieszkał kilka przecznic dalej, ale niesienie nieprzytomnego kolegi w śniegowych zaspach, było raczej niebezpiecznym zajęciem.
Oscar poszedł do domu pieszo a John zamówił sobie taksówkę uśmiechając się pod nosem. Już on się postara o to, żeby Frank mu się pięknie wyspowiadał ze swojego aktualnego podboju.
____________________________________________________________________________
Nie zabijecie mnie prawda? :D
Tego rozdziału chyba nie muszę jakoś specjalnie komentować... wiem, że Was zaskoczyłam ;)
Miłego czytania!
Fiolka :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zaraz, zaraz, to znaczy, że Lampsik Ingi nie tego...? Oraz nie tamtego? Oni się nie kochali? No kurczę, ale dałaś :D A impreza u Loczka przyprawiła mnie o zakwik, oni są wszyscy kapitalni. Ten Mata, z miną zbitego spaniela, Loczek gadający z pełną gębą i Terry, rozwiązłe prosię :D
OdpowiedzUsuńJenyś! Na serio myślałam, że wylądowali w łóżku. Teraz widać, co siedzi w główce dziewczyny. Inga leci na Franka. Ale kto na niego nie leci? Czuć chemię pomiędzy nimi. Teraz jeszcze bardziej szkoda mi Juana. Biedactwo! On nie ma szans u niej! Niech lepiej szuka sobie inną dziewczynę! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNo eeeeej xD nie no, mam nadzieję, że na prawdę po jakimś czasie Inga i Frank pójdą do łóżka, ale niech na początku się poznają. Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńNieeee, ale nas wszystkie wykiwałaś :D I to jest właśnie fajne, bo tu jesteś czegoś pewna, że oni ten teges, razem a przychodzi następny rozdział i wszystko jest nie tak jak myślałam :D
OdpowiedzUsuńszkoda mi Juana, bo widać, że chłopak się zadłużył a chyba nie ma szans na odwzajemnienie jego uczucia, bo Inga ma chętkę na Franka.Ciekawy rozdział:)
Pozdrawiam:)
Oj tak. Wykiwałaś nas na cacy. W życiu bym się tego nie spodziewała. Ale ta sytuacja przed nami, spokojnie. Jeszcze się doczekamy, nie mam wątpliwości. Za bardzo między nimi iskrzy. Pole siłowe się niedługo wytworzy :D
OdpowiedzUsuń" Fłąffff jom pofałofał i Infa się fkurfiła." hahhahahha, no kurwde!
OdpowiedzUsuńale dobra, bo nie o tym. tak sobie czytałam tamten rozdział i sobie myśle "ja podejrzewałam/miałam nadzieję, że to tak się skończy" no bo Helloł, Lamps + Inga + śnieżyca te sprawy = ... ehm. no jak widać ja z równań to nigdy dobra nie byłam. zrobiłaś nas w bambuko, tyle Ci powiem! tak czy siak gdyby rzeczywiście się ze sobą przespali to sytuacja mogłaby się skomplikować jeszcze bardziej. Inga to mnie po prostu rozbroiła w dzisiejszym odcinku. :D
No hej. Zostawiłaś u mnie linka i jestem (wybacz, że dopiero teraz, ale niby mam ferie i wgle, a czasu nie mam na nic).
OdpowiedzUsuńWięc tak, wczoraj wieczorem się wzięłam, przeczytałam i muszę wyznać, że chociaż tematyka kompletnie nie z mojej bajki, to mi się bardzo podoba.
Okej, każda historia miłosna, która jest dobrze napisana mi się podoba, tym bardziej jeśli są sceny łóżkowe. Nawet jeśli Indze to wszystko się śniło.
Ja coś czuję, że pomiędzy Ingą a Frankiem jeszcze będzie gorący romans, skoro on już wie, że ona na niego leci.
Ah i ten Luiz taki spoko chłopak:D
Śmiać mi się chce z niego.
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i życzę dużo weny :*
W wolnej chwili wpadnij na nowy rozdział u mnie:
http://another-story-about-peter-prevc.blogspot.com/
Zaskoczyłaś i to jak! To był sen! Nie wierzę! :D hahaha Inga wpadła jak śliwka w kompot...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Bunko!