Frank przebudził się po pijackiej bibie u Luiza z głową ciężką, jakby ktoś przygrzmocił mu w nią patelnią. Światło, sączące się przez zasłony skupiało się centralnie na jego prawym oku, wprawiając go w stan wysokiego podminowania. Próbował się podnieść, ale ciało odmawiało jakiejkolwiek współpracy. Nie pozostało mu nic innego jak z powrotem walnąć się na poduszkę i jakoś przeczekać najgorsze.
Gdy tak leżał a ból wcale nie zamierzał zelżeć, przez jego głowę przeleciało wspomnienie dziewczyny z imprezy Luiza.
Inga, Szwedka którą całował a potem nie pozwolił jej odejść, aż dostał w twarz z liścia.
- Co mi wczoraj odwaliło?- stęknął gramoląc się z łóżka. Do łazienki dotarł przytrzymując się mebli i podpierając ściany.
Czuł się jak ostatni buc i kretyn. Nigdy w swoim trzydziestopięcioletnim życiu, nie rzucił się na obcą kobietę z dziobem. Prawda, że w młodości zdarzał mu się epizod z sekstaśmą, którego będzie żałował do końca życia, ale od tej pory minęło czternaście lat!
Wszystko się zmieniło, związał się z Eleną urodziła się Isla i Luna, rodzicielstwo nauczyło go cierpliwości i spokoju. Co prawda związek z matką dziewczynek rozwalił się, bo Elena zakochała się w innym, ale widać tak musiało być. Potem spotykał się z Christine, ale ten związek również nie przetrwał próby czasu. Christine chciała brylować na bankietach, być cały czas na topie a on wolał po meczu posiedzieć w domu z kieliszkiem wina.
Dużo czasu spędzał z córkami, co nie do końca podobało się jego narzeczonej. Po roku znajomości doszło do spektakularnego zerwania i wjazdu paparazzi w jego życie prywatne. Christine wykorzystała rozstanie do rozegrania swojej gierki i tak tabloidy co jakiś czas "umilały" mu życie. Jego adwokaci trzymali rękę na pulsie, zalecając by przez jakiś czas unikał związków i wynikających z tego skandalów.
Musiał przyznać sam przed sobą, że nie miał szczęścia w miłości. Pić też nie potrafił, bo teraz musi pokutować za wczorajsze nadmierne rozluźnienie. Jest po prostu za stary na imprezki u młodszych kolegów z drużyny. Zapomniał, że nie ma już dwudziestu paru lat i dał się ponieść chwili.
Pod koniec dnia czuł się już trochę lepiej, ale dalej odczuwał potężne wyrzuty sumienia w stosunku do koleżanki Luiza. Kilka razy łapał za iphone'a, żeby zadzwonić do Brazylijczyka i wyciągnąć od niego numer Ingi. Za każdym razem rezygnował ogarnięty przerażeniem i wstydem. Co miał jej powiedzieć?
"Sorry, że wczoraj miałem ochotę się z tobą przespać?" to irracjonalne i głupie, więc lepiej zacząć o tym zapominać. Z taką myślą wyszedł z domu na zakupy, gdyż wcześniej zaobserwował, że w jego lodówce poza światłem i musztardą nie ma nic.
Inga ubiegłej nocy prawie nie spała a jeśli już jej się to udawało, to w snach dręczył ją Frank Lampard. Co jej wczoraj odbiło, że dała mu się całować? Nigdy się tak nie zachowywała, a jego obecność odbierało jej racjonalne myślenie. Był jej młodzieńczą,platoniczną miłością ale wiek nastoletni miała już dawno za sobą.
Mogła wszystko zrzucić na alkohol, ale po trzech piwach nie ląduje się w ramionach świeżo poznanego faceta, nawet jeśli to Frank Lampard.
Na pierwszy trening jechała z mieszanymi uczuciami, obawiając się nowego otoczenia i koleżanek.
Meadow Park był oddalony od jej hotelu o kilkanaście kilometrów, więc większą część poranka spędziła w londyńskim metrze.
Trening okazał się satysfakcjonujący, dziewczyny z drużyny przyjazne i ciekawe zawodniczki nie pochodzącej z Wysp tak jak one.
Po porannych zajęciach na siłowni i rozegranym mini meczu w szatni zapanowała wesoła atmosfera. Kanonierki zaczęły opowiadać historie wyjazdowe a główną atrakcją byli panowie z Arsenalu.
- Wczoraj spotkałam na siłowni Santiego. - zachichotała Kim Little. - Szczęsny organizuje u siebie imprezkę bo szuka nowej laski.
- Polska gwiazda go rzuciła?- zza drzwiczek szafki wychyliła się kapitan Faye White. - A tak się na początku z tym krył, a potem na imprezę świątecznej obnosił się z nią jak z trofeum. - prychnęła.
- Dajcie spokój ja tam nie idę! Ostatnio próbował mnie namówić na spontaniczny, przyjacielski seks. Szkoda, że nie jesteśmy przyjaciółmi. - Helen Lander nie kryła niechęci w stosunku do polskiego bramkarza.
- Wolałabym mieć romans z Bambim. - dodała Rachel Yankey .- On ma takie słodkie oczy jak sarenka. - rozmarzyła się a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Któraś dziewczyna z drużyny rzuciła w nią ręcznikiem a potem nagle zmieniono temat.
- A ja z Lampardem. - wypaliła nieoczekiwanie Kim powracając do wcześniejszej rozmowy.
- To się dobrze składa, bo Lampard jest aktualnie wolny jak wiatr, ale chodzą ploty że manager kazał mu zasznurować na supełek, bo ta jego dziennikarka narobiła mu pod ogonem. -Rachel ostudziła zapał koleżanki.
Kim spojrzała na koleżankę ze zdziwieniem.
- A co mnie jego eks? - poprawiła włosy przed lustrem. - Ze mną zapomni a prasa połączy nas jako idealną parę! Inga co myślisz o tyłku Lamparda?- zapytała nieoczekiwanie.
Wzrok piłkarek skierował się na zapinającą kurtkę Ingę, ta zorientowawszy się, że Kim zadała jej pytanie o Lamparda spłoniła się jak angielska dziewica z XIX wieku.
- Nie mam zdania na ten temat. - odpowiedziała, czując się jak Pinokio w momencie kłamstwa.
Miała na ten temat bardzo konkretne zdanie. Lampard był zbudowany w fantastyczny sposób a jego tyłek, no cóż nie chciała dopuszczać do siebie nieprzyzwoitych myśli.
- Nie maglujcie jej. - w obronie koleżanki stanęła kapitan. Objęła Ingę ramieniem, machając ręką na resztę grupy. - Nie przejmuj się nimi, plotki to nasza domena a jeszcze w typowo męskim zawodzie. O czym mamy rozmawiać?- puściła jej oczko, biorąc torbę sportową.
Reszta szatni rozeszła się w rekordowym tempie idąc każda do swojego samochodu, tudzież innego środka komunikacji. Inga zamarudziła w ośrodku jeszcze jakiś czas, chciała posiedzieć sama i pomyśleć.
Kontemplacja nie trwała jednak długo, bo po chwili rozdzwonił się jej iphone, pokazując połączenie z prywatnym numerem.
Zazwyczaj odrzucała takie połączenia, ale w tym dniu coś ją tknęło.
- Słucham?- zapytała po szwedzku.
- Inga?!- wrzasnęło do słuchawki po angielsku z południowym akcentem.- To ja...uiz!
- Kto?- nie dosłyszała przez szum w głośniku.
- Luiiiiz!- głos wrzasnął jeszcze bardziej.
- David? Gdzie jesteś? Co tak buczy?
- Jadę w metrze i ledwo cię słyszę. Jesteś po treningu?- zapytał głośno.
- Przed chwilą skończyłam. - odkrzyknęła.
- No dobra, to czekam na ciebie w "Blues sweet shoes"!- odpowiedział obrońca.
- A gdzie to jest?
- W Soho! Podam ci namiary w smsie. Poczekam tam na ciebie jak dojedziesz do centrum to weź taksówkę!
- Mam dzisiaj do załatwienia kilka spraw, muszę szukać mieszkania. - jęknęła w słuchawkę. - Nie masz dość po wczoraj?
- Skarbie, ja nigdy nie mam dość!- zachichotał rozłączając się.
Inga pokręciła głową, wlekąc się ze stadionu na najbliższą stację metra. Loczek był szalony i w sumie miała ochotę się z nim spotkać. Miała tylko pewne obawy co do jego kolegów, zwłaszcza Franka Lamparda. Jedynym pocieszeniem było to, że mógł zapomnieć o wczorajszym wieczorze w końcu wydoił całego Johnny'ego.
Droga do centrum nie zajęła jej dużo czasu, za to jadąc taksówką utknęła w kilometrowym korku. Jakoś jednak udało jej się dojechać na miejsce.
"Blues sweet shoes" znajdowała się w zabytkowej ciemnej kamienicy, wciśniętej pomiędzy dwie inne w kolorze piaskowca. Szyld baru przedstawiał Elvisa Presleya z gitarą w charakterystycznych błękitnych butach, stylizowanych na lata sześćdziesiątek ubiegłego stulecia.
Wnętrze wyglądało jak żywcem wyjęte z lat sześćdziesiątych ubiegłego minionej epoki rozkwitu rock&rolla. Lokal utrzymany był w pastelowym odcieniu różu, błękitu i żółci z domieszką starego złota. Za wypolerowaną ladą stała barmanka w różowej sukience z kwietnym motywem, nosząca modne w obecnym czasie oprawki- kujonki.
Zza staromodnej szafy grającej wychylił się Luiz machając rękami. Jego ciemne loki podrygiwały w takt ruchów wysportowanego ciała.
- Tutaj Inga, tutaj!- uśmiechnął się szeroko przywołując ją do stolika.
Inga ruszyła w jego stronę czując jak humor momentalnie jej się poprawia.
Luiz wyskoczył zza stolika, ucałował ją zamaszyście, po czym szarmanckim gestem odsunąl jej krzesło. Po chwili już był przy barze, zamawiając lemoniadę i danie dnia.
- Jak się czujesz?- zapytał stawiając przed nią żółty napój w wysokiej szklance.
- W miarę, ale więcej nie będę imprezować z tabunem chłopów!- upiła łyk cudownie orzeźwiającego napoju.
Na twarzy Luiza odmalowało się zdziwienie a jego ruchliwe brwi poruszyły się komicznie.
- Och daj spokój zrobiłaś na nich wrażenie, Mata chyba się w tobie zakochał!- zachichotał jak nastolatka.
Jak ten facet to robi, że wygląda jakby wszystko na tym świecie wzbudzało jego zachwyt i radość?
- Poważnie?- zakpiła. - Podobają mu się babki wyższe o pół głowy?
- W łóżku się wszystko wyrównuje. - odpowiedział jej dziarsko. - Mogę dać mu twój numer telefonu?
- Nie mam w tej chwili ochoty na romanse. - mruknęła, przerywając na moment, bo do stolika zbliżała się kelnerka. Położyła przed sportowcami parujące półmiski, posłała Luizowi rozanielone spojrzenie a potem odeszła kręcąc zgrabną pupą.
David przez chwilę zapatrzył się na jej kształty, po czym złapał za sztućce pałaszując filet z kurczaka w sosie słodko-kwaśnym.
Inga nie zdążyła kontynuować swojej wypowiedzi, gdyż w chwili gdy chciała wyłożyć Brazylijczykowi swoje racje, dzwonek przy drzwiach wejściowych oznajmił przybycie nowego klienta. Po chwili Inga prawie przewróciła szklankę z lemoniadą bo owym wchodzącym był nie kto inny jak Frank Lampard!
Nieświadomy obecności Ingi, odwrócił się w stronę stolika przy którym siedziała, mierząc ją spojrzeniem jasnych oczu.
Dziewczyna zamarła z wrażenia, czując że Anglik doskonale ją pamięta i czegoś od niej chce.
____________________________________________________________________________
Witajcie!
Zaglądam tutaj z kolejnym rozdziałem tej zwariowanej historii. Sama nie wiem co o niej myśleć, bo postaci chyba kompletnie mi odjechały, prawie jak chłopaki z pueblo.
Życzę miłego czytania!
Pozdrawiam Fiolka :*
Tak, Franiu, starość nie radość. To nie te lata, kiedy mogłeś imprezować bez szkody dla zdrówka. I oboje mogą zaprzeczać, Inga i Lamps, ale jest między nimi chemia. Cała tablica Mendelejewa! A Loczek jest przecudny krejzol, naprawdę. Uwielbiam go :D
OdpowiedzUsuńno wiesz co? kończyć w takim momencie! jestem niepocieszona :p
OdpowiedzUsuńhahha, ja to się bym chętnie wypowiedziała na temat tyłka Lamparda, ... i Michaela w sumie też. oh, czemu oni nie są jak Krzysiek Ibisz i nie młodnieją w miarę upływu czasu? ;c
no nic, czekam na konfrontację Ingi z Frankiem ^^
Faktycznie Franek nie zachował się przyzwoicie jak na niego przystało, ale przecież to tylko facet, nie oczekujmy od niego zbyt wiele. Alkohol tylko dodał odwagi. Mam nadzieję, że Lamps się jakoś udobrucha Ingę i nie dostanie przy tym zbyt wiele razy w twarz ;P
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Oj Frankie! Po nieudanych związkach piłkarz rzuca się na niewinne niewiasty. Widać ewidentnie, że brakuje mu kobiety! Jeśli użyje swojego uroku osobistego to na pewno Inga kiedyś mu wybaczy. Luiz jest kochany! Taka pozytywna postać w tym opowiadaniu! Na pewno się stanie dobrym przyjacielem Szwedki. Rozwalił mnie jego tekst o wyrównaniu w łóżku! Już mi szkoda Maty! On tu przeżywa miłość od pierwszego wejrzenia, a Inga nie ma ochoty na romanse. Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńNnno, w końcu dotarłam :D Zabij mnie, ale wcześniej autentycznie nie miałam kiedy.
OdpowiedzUsuńI już na początku mam apel do Ciebie - jak najwięcej ploteczek arsenalowo-czelsiowych! Proszę :) Bo z takich rzeczy mam zawsze mega ubaw ;P
Loczek jest po prostu zajebisty, Juan kochany, a Nando rozwala znajomością związków i teledysków :D Bo w ogóle oni są cudowni ;) A Frank trochę na buca przy nich wychodzi. Ale wiem, że już on jakoś da radę Ingę przeprosić :P
Inga jest prześliczna. Jak Ty to robisz, że zawsze takie cudne bohaterki znajdujesz?
buźki :**
Hhahahahahha, uwielbiam Davida w tym opowiadaniu, jest boski! <3
OdpowiedzUsuńCo do Ingi i Frania to niewątpliwie jest coś między nimi, czego się mogę się wręcz doczekać ^^ Oczywiście Fernando również skradł tu moje serce. Jedynie czego nie mogę przeboleć, to przejście Maty do ManU w realnym życiu... ;c
Pozdrawiam ;*