Prolog
Anderlecht
Inga przechadzała się ulicami Anderlechtu, mając świadomość tego, że żegna się z nim na długi czas.
Przybyła do Belgii jako siedemnastolatka, z wielką chęcią rozwijania swoich umiejętności piłkarskich w lokalnej, damskiej drużynie, ale nie przewidziała, że sześć lat w Belgii upłynie tak szybko. Władze Anderlechtu zgodziły się, by przeszła do Arsenalu za dwa miliony euro jeszcze w zimowym okienku transferowym.
Tydzień temu poleciała na testy medyczne do Londynu a teraz musi rozstać się miasteczkiem, które było jej domem przez pierwsze lata zawodowej pracy.
Z żalem spojrzała w stronę domu Erazma z Rotterdamu pod którym przeżyła swój pierwszy poważny pocałunek. Było to słodko gorzkie wspomnienie, gdyż obiekt jej dziewczęcych uczuć Jean Paul okazał się potem kompletny dupkiem, ale nie chciała o tym teraz myśleć.
Za dwie godziny będzie już w samolocie do Londynu, by tam zacząć wszystko od przysłowiowej czystej kartki.
Tylko los wie, co na niej zapisze i czy Anglia- kolebka światowego futbolu okaże się dla niej ziemią obiecaną, oraz spełnieniem dziecięcych marzeń o światowej sławie i sukcesach.
- Londynie! Przybywam!- wykrzyknęła idąc w stronę zaparkowanej za rogiem taksówki.
Kilka godzin później.
Heathrow
Największe lotnisko w Europie wyglądało w ten styczniowy piątek, jak wielki bzyczący ul. Wyspy Brytyjskie raczył nawiedzić kolejny kataklizm o mitologicznym imieniu Hercules, które pasowało do orkanu sprawiającemu lanie mieszkańcom Zjednoczonego Królestwa. Przez ulewne deszcze i wichury poszczególne loty zostały odwoływane a to, że Inga dotarła do Londynu bez szwanku, zawdzięczała tylko i wyłącznie aniołowi stróżowi.
Samolot, którym leciała wpadł w strefę silnych turbulencji, co za tym idzie, przez większą część podróży czuła się jak sardynka w puszce, którą ktoś wrzucił do pralki.
Z uczuciem ulgi opuściła latającą maszynę, zmierzając w stronę spokojnego lądu, którym wydała jej się hala przylotów na głównym londyńskim lotnisku. Jakże wielkie było jej zaskoczenie, gdy ujrzała biegającą tam i z powrotem skłębioną ludzką masę, sprawdzającą migające tablice lotów. Przy większości z nich wyświetlał się na czerwono, złowrogi napis- "Lot zawieszony".
Bardziej zdesperowani pasażerowie, próbowali płaczem, krzykiem, tudzież skleconymi na poczekaniu argumentami wymuszać na obsłudze lotniska informacje o swoich połączeniach.
Większość podróżnych opuszczała lotnisko z minami adekwatnymi do aktualnej, angielskiej aury pogodowej, inni zaś zalegali plastikowe krzesła, oraz podłogi w oczekiwaniu na dalsze decyzje i informacje.
Inga jeszcze raz podziękowała swojemu niezawodnemu aniołowi za opiekę i szczęśliwe dotarcie do celu, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Złośliwiec stróż, jednak nie chciał być tak do końca litościwy, bo chwilę później poślizgnęła się na niezidentyfikowanym przedmiocie i runęła jak długa twarzą w dół. Przed oczami stanęła jej wizja utraty przedniego uzębienia, jednak w porę jakaś dobra dusza uchroniła ją od upadku. Zawisła kilka centymetrów od podłogi, przytrzymywana w talii przez silne, najprawdopodobniej męskie dłonie.
Posiadacz tego niemalże bramkarskiego refleksu, godnego samego Ikera Casillasa ,uniósł ją do góry i postawił w pozycji człowieka wyprostowanego zwanego także homo sapiens.
Spojrzała na swego wybawcę wzrokiem, który najpewniej posiadały heroiny z romansów,wdzięczne głównemu bohaterowi za uratowanie życia. Osobnik stojący przed nią raczej nie wyglądał na hiroła ratującego mdlejące niewiasty. Był wyższy od niej i co było powodem fali zalewającej ją zazdrości, posiadał najpiękniejsze złocisto-brązowe loki, jakie w życiu widziała. Cherubiny z barokowych obrazów i rzeźb zalewała w tym momencie żółć. Od pucołowatego amorka różnił go słuszny wzrost, co było dla niej miłą odmianą. Sama posiadała metr osiemdziesiąt wzrostu i fajnie było, popatrzeć na przedstawiciela płci męskiej z pozycji osoby niższej.
Wysoki cherubin widząc, że przygląda mu się z zaciekawieniem postanowił przemówić.
- Wszystko w porządku?- zapytał po angielsku z obcym, najprawdopodobniej południowym akcentem.
- Jesteś cała?
- Mam dwie ręce, dwie nogi, uszczerbku w uzębieniu nie zdiagnozowałam. - uśmiechnęła się do niego, zarażając się wesołością.
Chłopak zaśmiał się potrząsając sprężynującymi lokami. W myślach nazwała go Loczkiem, bo przez tą niecodzienną jak na przedstawiciela płci męskiej fryzurę, przypominał jej sprężynkę. Jego loki żyły swoim życiem, przypominając jej piosenkę z lat dziecinnych o loczku w kolorze słońca w tym przypadku słoneczne przebłyski migały pomiędzy jasnobrązowym pasmami jego włosów.
- Wybacz, że się nie przedstawiłem. David Luiz do usług szanownej pani, ratuję w opresjach młode damy, udzielam informacji i jestem świetnym rozmówcą. - zaśmiał się ubawiony swoją przemową.
- Inga Bergman.- wyciągnęła rękę, ściskając jego muśniętą opalenizną dłoń. - Jesteś Hiszpanem?
- Jestem szalonym Brazylijczykiem tańczącym na sambodronie.
Zachichotała wyobrażając sobie Davida ubranego w kostium brazylijskiej tancerki.
- Trochę nie wyglądasz. - spojrzała na jego ciemne jeansy i błękitną kurtkę z herbem Chelsea Londyn.
- A na kogo wyglądam? - zapytał zezując na dwójkę nastolatków, którzy znając życie rozpoznali w nim obrońcę Chelsea.
- Na obrońcę Chelsea?- zapytała wskazując dzieci biegnące w jego stronę z iphone'ami.
Luiz przewrócił oczyma pozując z chłopcami do zdjęcia, podpisując im plecaki i uśmiechając się do ich rozanielonych matek.
- Wybacz, taka praca. - wywrócił oczami w zabawny sposób. - Jesteś ze Skandynawii? Niemiec?
- Jestem Szwedką, ale przyleciałam z Brukseli.
- Pracujesz jako europosłanka?
- Jestem obrońcą. - odpowiedziała wprost, czekając na jego reakcję.
- Obrońcą sądowym?
Miała ochotę pacnąć go w loki.
- Gdybym była obrońcą sądowym, to powiedziałabym prawnikiem. Jestem prawym obrońcą na boisku i właśnie przyleciałam do nowego klubu. Będę grać w Arsenalu.
Oczy Luiza zalśniły podziwem i radością.
- No to trzeba było od razu mówić, że jesteśmy z tej samej piaskownicy!- klasnął w dłonie.
- Nie ekscytuj się tak, gramy w innych klubach. - tonowała jego zachwyt.
David nic sobie nie zrobił z jej przemowy. Kiedyś słyszała takie określenie "jarać się jak murzyn bateryjką", właśnie tak w tym momencie wyglądał obrońca The Blues.
- Złapałem w locie kobietę po fachu i mam się nie jarać? - objął ją ramieniem, jakby byli starymi kumplami. - Pani Kanonierko, jeśli jesteś dzisiaj wolna to zapraszam na imprezę do mnie!
- Nie wiem czy powinnam...- zawahała się. W końcu nie znała Luiza od dawna i było dla niej dziwne, że chce się zaprzyjaźnić z kimś z wrogiego obozu.
- Oj daj spokój. - zabrał jej walizkę. - Poznam cię z moimi kolegami, obiecuję że będziemy grzeczni i żaden nie wejdzie w rolę seryjnego mordercy ani gwałciciela.
Złożył dłonie jak do modlitwy a jego oczy patrzyły błagająco, jak oczy kota ze Shreka. Nie mogła mu odmówić, wydawał się ciekawym rozmówcą i człowiekiem godnym zaufania. Nie miała żadnych planów na resztę dnia a w Londynie nie znała nikogo. Może Luiz był trochę szalony, ale to Brazylijczyk a ludzie z Ameryki Łacińskiej byli określani hiszpańskim mianem "loco".
Dała się więc zaprosić krejzolowatemu Panu Loczkowi, mając nadzieję, że nie będzie tego potem żałowała.
______________________________________________________________________
Witajcie!
Miałam ruszyć z tym opowiadaniem, zaraz po zakończeniu Ensueno, ale coś mnie natchnęło, żeby dodać je teraz.
Od początku.
Pewnie większość wie, że jestem fanką BVB i Realu Madryt i moja ręka nigdy nie napisała nic o klubie z Anglii, jednakże początki mojej przygody z kibicowaniem to Frank Lampard.
Skoro Lamps, to oczywiście Chelsea a jeśli The Blues to nie mogłam pominąć Davida Luiza. To opowiadanie będzie z serii słodko- gorzkich perypetii Ingi w chłodnej, stolicy Anglii.
Jak mi wyjdzie, tego jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu!
Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*
Miałam ruszyć z tym opowiadaniem, zaraz po zakończeniu Ensueno, ale coś mnie natchnęło, żeby dodać je teraz.
Od początku.
Pewnie większość wie, że jestem fanką BVB i Realu Madryt i moja ręka nigdy nie napisała nic o klubie z Anglii, jednakże początki mojej przygody z kibicowaniem to Frank Lampard.
Skoro Lamps, to oczywiście Chelsea a jeśli The Blues to nie mogłam pominąć Davida Luiza. To opowiadanie będzie z serii słodko- gorzkich perypetii Ingi w chłodnej, stolicy Anglii.
Jak mi wyjdzie, tego jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu!
Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*
Loczuś! Będę miała drugie opowiadanie z Loczusiem do czytania! Jupi! Strasznie słodziaszny ci on wychodzi :D
OdpowiedzUsuńCiekawe wprowadzenie. Nie ma to jak się (prawie) wywalić, ale David był na posterunku! Ciekawość mnie wprost zżera, pisz szybciutko, chcę już wiedzieć co wydarzy się na imprezie. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco. Szwedka prosto z Belgii wylądowała w moim ulubionym klubie i idzie na imprezę do piłkarza mojego drugiego ulubionego klubu (tak, ta sprzeczność CFC i AFC xD). Nic dodać, nic ująć. Także czekam na pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
hah, "loco" to z pewnością moje ulubione słowo z języka hiszpańskiego.
OdpowiedzUsuńLuiz wydaje się byś tak samo zakręcony jak i te jego cudaśne loki, a może nawet i bardziej, dlatego przez tą swoją oryginalność i entuzjazm zyskuje.
nigdy jakoś za nim nie przepadałam, jednak przeczuwam, że dzięki Aśce i Twojemu opowiadaniu to się zmienia.
co do Lamparda... mmm. XD nie wiem, czy są jakieś inne opowiadania z nim, ale na pewno bardzo się cieszę na to Twoje i Martiny, bo tego gościa naprawdę lubię. jeśli chodzi o The Blues, to bywają momenty, kiedy robi mi się tak jakoś smutno, bo mojego kochanego Ballacka już tam nie ma. nie ma chyba na świecie osoby, która nie pamięta jego występów właśnie w tych barwach a o słynnym pościgu za Ovrebo tym bardziej podczas meczu z FCB. to był prawdziwy kapitan, prawdziwy Niemiec, który walczy o swoje. zawsze. XDXD
pierwsze spotkanie Ingi i Davida wypadło interesująco. na pewno będzie dla nich niezapomniane, mało tego, ich życie po nim ulegnie zmianie. być może na lepsze, może na gorsze, ale z pewnością coś się zmieni. już nie mogę się doczekać kiedy Lampard się pojawi. kurwde, pewnie się powtarzam, ale co tam :D
pozdrawiam i życzę dużo weny! :D
"będziemy grzeczni i żaden nie wejdzie w rolę seryjnego mordercy ani gwałciciela. " :D
OdpowiedzUsuńProlog bardzo fajny, wciągajacy. Bardzo mnie zaciekawiłaś nim, oraz wpisem pozostawionym u mnie. Lubię Chelsea więc na pewną będę czytać. :)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział do siebie :) Reszta informaci w twojej zakłądce Spam :)
Hej:) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zdecydowałaś się pisać o Chelsea, no i o Lampardzie. To nasza żyjąca legenda więc już się nie mogę doczekać dalszych rozdziałów. No i nawet Loczek sie pojawił. Pomocny i zwariowany jak zawsze. Dobrze, że Inga miała tyle szczęścia, że na niego wpadła. Przynajmniej ma pełne uzębienie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)